Sebastian Karaś w wodzie spędził sporą część swojego życia. Wygląda na to, że nazwisko zobowiązuje 🙂 W podcaście dziali się swoim doświadczeniem związanym pływaniem na basenie i wodach otwartych.
Sebastian Karaś – zdobywca 50 medali na Mistrzostwach Polski we wszystkich kategoriach wiekowych. Mistrz Polski w pływaniu na wodach otwartych, trener pływania z 12-letnim doświadczeniem w szkoleniu oraz przygotowaniu startowym pływaków i triathlonistów. Pierwszy człowiek na świecie, który pokonał wpław dystans 100 kilometrów z Kołobrzegu na Bornholm w czasie 28 godzin i 30 minut. Rekordzista Polski w pokonaniu wpław Kanału La Manche – dystansu 41 kilometrów w czasie 8 godzin i 48 minut (1:17/100 metrów). Wieloletni członek Kadry Polski. Reprezentant kraju na licznych zawodach z cyklu Pucharu Europy oraz Świata na wodach otwartych na olimpijskim dystansie 10-ciu kilometrów. Obecnie prowadzi własną Akademię Pływania Sebastiana Karasia.
Z Sebastianem rozmawiamy między innymi o :
✅ jego karierze sportowej
✅ przygotowaniach do najtrudniejszych startów
✅ umiejętnościach ważnych dla pływaka
✅ budowie ciała, które daje przewagę w pływaniu
✅ korzyściach zdrowotnych jakie daje ten ruch
✅ nowych wyzwaniach sportowych
✅ jego recepcie na ruch
Treść całej rozmowy:
T – Tomasz Chomiuk
S – Sebastian Karaś
T: Cześć, witam Was na kolejnym odcinku podcastu Recepta na Ruch. Dzisiaj moim gościem jest Sebastian Karaś.
S: Witam wszystkich, cześć.
T: Najbardziej znany z pływania, wielokrotny Mistrz Polski, 50 medali w Polsce na Mistrzostwach Polski, 5 rekordów. Trenujesz też różne osoby, pływaków. Ostatnio próbujesz sił w triathlonie i nieźle ci idzie, ale jeszcze o tym porozmawiamy. Masz szkołę pływania, a twoja przygoda z pływaniem rozpoczęła się dość dawno temu, jak to było?
S: Wszystko się zgadza. Przygoda rozpoczęła się dawno temu, 22 lata temu. Jak miałem 8 lat to zacząłem pływać w Elblągu, stamtąd pochodzę. Następnie po kilkunastu latach pływania przeniosłem się do szkoły Mistrzostwa Sportowego w Warszawie. Kontynuowałem swoją przygodę, tak to się potoczyło, że do dzisiaj zostałem w sporcie. Trenowałem pływanie kilkanaście lat, wcześniej to było pływanie na basenie, gdzie specjalizowałem się w stylu grzbietowym na krótszych dystansach: 50 metrów, 100 metrów i 200 metrów. Na tych dystansach zdobyłem większość medali, w różnych kategoriach wiekowych, od 10 latka do kategorii seniorskiej. Miałem okazję startować w różnych zawodach międzynarodowych.
T: Puchar Europy i Puchar Świata, tak?
S: Dokładnie, jeszcze mistrzostwa Europy juniorów na 200 metrów grzbietem. Później przeszedłem na pływanie długodystansowe i zacząłem specjalizować się w pływaniu kraulem.
T: Duże sukcesy też masz w pływaniu na wodach otwartych – znudził ci się basen? Jak to było?
S: Tak, trochę mi się znudził, nie widziałem sensu w pływaniu na basenie, a nie chciałem rezygnować ze sportu. Był taki wyścig, płynęło się z Helu do Gdyni około 20 km. To było równolegle jak trenowałem i pływałem na zawodach na pływalni. Po tym wyścigu bardzo mi się spodobało i stwierdziłem, że chciałbym pójść w tę stronę, próbowałem swoich sił również na dystansach 5-25 km. Jeżeli chodzi o dystanse na najwyższej rangi imprezach, to też całkiem nieźle mi to szło. Później przyszedł czas na trudniejsze wyzwanie, po przepłynięciu z Helu do Gdyni był kanał La Manche. Tam troszkę poszedłem w inną stronę, wciągnęły mnie ekstremalne wyzwania, przez parę lat to robiłem.
T: Przepłynięcie kanału to była dość ciekawa przygoda.
S: Tak, w 2015 roku podejmowałem próbę. Jeżeli chodzi o samą długość to przepłynąłem wtedy 41 kilometrów, chociaż w linii prostej przepłynięcie z Anglii do Francji to jest chyba 33 km, albo 34 km, jednak zawsze pływak pokonuje więcej, ze względu na siłę, prądy.
T: Nie ma też GPSu w głowie.
S: Akurat tak to działa w takich wyścigach, że cały czas łódź nawiguje obok, pływak płynie obok łodzi i oddycha najczęściej na stronę załogi, łódź jest nawigatorem, a oni mają GPSa i inne ciekawe rzeczy. Ten kurs jest w miarę dobry, tylko że troszkę akwen dyktuje warunki. W zależności od siły prądów, kierunku fali, kierunku wiatrów dystans ostatecznie się wydłuża. W kanale są jeszcze pływy, tam niektórzy pływają po 10-20 km więcej, w zależności od warunków i od prędkości pływaka. Im wyższa prędkość pływaka, tym pływak bardziej popłynie w kierunku docelowym.
T: Jaka jest temperatura wody?
S: Temperatura wody jak ja płynąłem, to było cały czas około 16°C. Wiadomo, że ciężko określić jaka jest woda, jak ktoś coś ma wspólnego z wodą w tych temperaturach, to wie, że jest zimno i w takiej wodzie trzeba wytrzymać wiele godzin. W kanale La Manche regulamin mówi, że można płynąć tylko w okularkach, czepku i kąpielówkach.
T: Czyli wychładzałeś się. Coś cię podgrzewało?
S: Tak, wychładzałem się bardzo. Pływak ma możliwość wysmarowania się maściami, które w jakimś stopniu też teoretycznie trzymają temperaturę, ale to też po pewnym czasie schodzi.
To, co mnie podgrzewało to meduzy, w kanale La Manche jest dużo meduz, które parzą i to był duży problem. Na początku pamiętam, że zanim rozpocząłem wyścig to nie spotkałem żadnej meduzy na treningach, byliśmy troszkę wcześniej w Dover i żadnej meduzy nie spotkałem. Dopiero jak płynąłem, to już wiedziałem o co chodzi bo mnie ostrzegali przed tym. To jest tak, że wpływa w pływaka 30-40 meduz i nie da się ich ominąć, ja po prostu wpływałem w całe stado i one mnie parzyły po całym ciele, to naprawdę nie jest przyjemne, tym bardziej jak powtarza się to co parę minut przez 9 godzin, to były trochę tortury.
Bardzo się cieszę, że przepłynąłem ten odcinek, bo dla mnie to była największa walka z zimną wodą. W miarę naturalnie mam dość mało tkanki tłuszczowej, próbowałem ją zbudować i doszedłem do 13% przed wyścigiem, gdzie to jest niestety za mało, żeby pływać przez kanał La Manche. Moim zdaniem odpowiednia tkanka tłuszczowa na takim odcinku to jest około 20%, wtedy swobodnie można wytrzymać kilkanaście godzin w takiej wodzie. To trzeba przeżyć na własnej skórze, żeby wiedzieć o co chodzi, ale dla mnie to była najcięższa walka z zimnem w życiu i mam uraz lekki w głowie po tej walce.
T: Przygotowanie do przepłynięcia długiego dystansu w wodzie otwartej, o różnej temperaturze, prądach, meduzach to jest spore wyzwanie. Jak wygląda przygotowanie? Jednym z twoich największych osiągnięć było przepłynięcie Bałtyku. Jak wygląda przygotowanie do tak długiego dystansu w wodzie otwartej, gdzie mierzysz się z falami i prądami? Wspomniałeś już, że zbudowanie odpowiedniej zawartości procentowej tkanki tłuszczowej jest jednym z elementów przygotowania, o czym nie wiedziałem.
S: Na pewno podstawą jest wypływanie dużej ilości kilometrów. Wydaje mi się, że mi pomógł bardzo staż treningowy i kilkunastoletnie doświadczenie, jeżeli chodzi o samo pływanie, trenowałem profesjonalnie. Warto też podkreślić to, że moim pierwszym wyzwaniem nie było przepłynięcie 100 km w Bałtyku, tylko rozpocząłem od przepłynięcia z Helu do Gdyni, to jest ⅕ tego odcinka docelowego.
Stopniowo przez kilka lat dochodziłem do tego fizycznie i mentalnie, bo trzeba sobie stawiać realne cele. Wtedy wiedziałem już, że ten cel jest realny i po drodze były takie etapy, które to potwierdzały, np. przepłynięcie prawie 100 km na basenie 25 metrowym w 24 godziny non stop, bez wychodzenia z wody. Już wtedy wiedziałem, że wszystko to co planuję jest słuszne i realne. Jeżeli chodzi o takie przygotowanie to na pewno trzeba przepłynąć wiele kilometrów. To, co ja robiłem to jeszcze morsowanie, wiele lat temu, nie tak jak w tym sezonie, że każdy był morsem. Adaptowałem się do niskiej temperatury.
Kolejna sprawa to przyswajanie pokarmów w trakcie pływania, bo to jest bardzo ważna sprawa, że w trakcie takich wyzwań nie można wchodzić na łódź, nie można dotykać żadnego elementu łodzi, tylko załoga może podawać jedzenie pływakowi za pomocą wyciągnika, on ma 3-5 metrów, zza burty podają na wędce.
T: Tego też trzeba się nauczyć?
S: Tak, pobierania pokarmu i nauka co danej osobie odpowiada, co przyswaja i przede wszystkim właśnie, żeby to robić w trakcie wysiłku. Może być osoba przygotowana super fizycznie i mentalnie, a jak żołądek tego wszystkiego nie wytrzyma to zaczną się wymioty, taka osoba na pewno nie wytrzyma tych wielu godzin w wodzie. To było kolejną rzeczą. Na pewno przygotowanie siłowe na lądzie, poza pływaniem robiłem dużo pracy na lądzie, ćwiczenia na gumach z własnym ciężarem ciała, z piłkami.
T: Trening siłowy uzupełniający. A regeneracja jak wygląda? Trenujesz przygotowując się do przepłynięcia tak długiego dystansu, ile w tygodniu treningów miałeś wtedy?
S: Wtedy pływałem 2 razy dziennie lub raz dziennie, w zależności jaki to był trening. Czasami mój trening zajmował 12 godzin.
T: To 2 razy dziennie się nie da.
S: Przychodziłem rano na basen, a wychodziłem na zamknięcie dosłownie, z drugą zmianą ratowników. Takie jednostki robiłem co 3-4 tygodnie, dłuższe wypływania. Najczęściej pływałem w okolicach 10 km na jednej jednostce, w skali tygodnia to było około 100 km, jeżeli chodzi o samo pływanie i do tego jednostki uzupełniające. Regularnie raz w tygodniu jestem u fizjoterapeuty, o to też dbałem, trening to jest jedno, ale regeneracja nie wiem czy nie jest ważniejsza pomiędzy treningami, żeby się odbudować i żeby ciało zareagowało odpowiednio na bodźce, odbijało się z górką i żeby być troszeczkę lepszym z tygodnia na tydzień.
T: Regeneracja jest bardzo ważna, to na pewno. Jednostki treningowe trwają tak długo, jest tak duże obciążenie, to w ciągu tych lat twojej kariery sportowej miałeś jakieś kontuzje?
S: Miałem wcześniej problemy z barkami, jak byłem młodszy, ale wydaje mi się, że to było bardziej spowodowane głupotą i zaniedbaniem moim. Kiedyś była taka szkoła, że trenerzy nie za bardzo zwracali uwagę na to, co się robi przed treningiem, czyli żeby odpowiednio przygotować się przed samym wejściem do wody. Nauczyłem się tego w swoim czasie, jak miałem 14 lat to były problemy z barkami, jednak w momencie kiedy robiłem odpowiednią rozgrzewkę przed wejściem do wody, to te problemy zniknęły. Wiadomo, że zdarzały się przeciążeniowe sytuacje w trakcie takich przygotowań, jednak to wszystko było na tyle pod moją kontrolą i fizjoterapeuty, że nie było grubszej sprawy.
T: Szybko reagowałeś, jak coś takiego się działo.
S: Tak, wydaje mi się, że po wielu latach wyczuwam swój organizm i czuję, czy coś się zaczyna dziać czy niekoniecznie, zawsze trzeba odpowiednie wcześnie reagować.
T: Jakie umiejętności są ważne dla pływaka? Co pozwala osiągać lepsze rezultaty? O czy trzeba myśleć, o co trzeba dbać? Mówisz o treningu uzupełniającym, powiedzmy o amatorach i profesjonalistach troszeczkę, różne osoby mogą nas słuchać czy oglądać, także żeby każdy coś dla siebie miał.
S: Zacznę od amatorów. Na pewno pomaga przeszłość sportowa w innej dyscyplinie, koordynacyjnie taka osoba jest bardziej przygotowana. Na pewno pomaga to, jak osoba ma dobrą mobilność w stawach. W pływaniu działamy na dość dużych zakresach ruchomości i widzę kiedy trenuję inne osoby, że tutaj jest największy problem. Ja mogę jako trener chodzić u góry na płycie i powtarzać osobie 20 razy to samo, jednak zdaję sobię sprawę, że dana osoba może mieć takie ograniczenia w ciele i po prostu nie jest na sucho wykonać tego wzorca.
T: Mam to doświadczenie, jakiś czas temu, zanim pływalnie zamknęli, to chciałem się podszkolić w pływaniu. Wziąłem trenera, pokazywał mi technikę, ale moje stawy barkowe nie pozwalały mi, żeby w dokładnie ten sposób to zrobić. Gdybym na siłę chciał to zrobić, to pewnie bym się uszkodził a nie zrobił postęp w pływaniu.
S: Miałem kiedyś na zajęciach pana, który trenował balet. Nie dość, że miał super mobilność to i świetną koordynację, takiej osobie mówi się jedną rzecz, ona ją wykonuje, później można iść o krok dalej z kolejnym elementem technicznym. W 60 minut zrobiliśmy taką robotę, którą z niektórymi ludźmi można robić przez miesiące. Zauważyłem w swojej pracy, że najlepiej działać na jednej lub dwóch rzeczach, dwóch błędach, elementach, które najbardziej spowalniają osobę bądź przeszkadzają. Dopiero jak to jest poprawione to możemy iść krok dalej, tak tę technikę budujemy u nas w klubie. Na pewno nie robimy wszystkiego na raz.
Jeżeli chodzi o tę historię, na pewno koordynacja i mobilność są bardzo fajnym wprowadzeniem, taka osoba szybko się nauczy. Jeżeli chodzi o profesjonalistów to dużą rolę odgrywa wysokość ciała, długość kończyn, rozmiar stopy – to wpływa na szybkie pływanie. Ja nie jestem idealnym przykładem pływaka.
T: Lepiej mieć naturalną płetwę.
S: Najlepsi pływacy mają 49-50 rozmiar stopy, to jest niesamowite. Amerykanka Melissa Franklin ma rozmiar 47, chyba już nie trenuje. Pamiętam, że w jakimś wywiadzie czytałem, że jej trener się śmiał, że ona byłaby mistrzynią świata, nawet gdyby trenowałaby tylko pod prysznicem.
Warunki fizyczne są bardzo istotne, talent, czucie wody bo w sumie o tym można powiedzieć słuchaczom. Jest jeszcze taki parametr, wrażenie kinestatyczne tak jak są w wielu innych dyscyplinach, chodzi o to, że może być osoba wysoka, silna i wytrzymała, jednak jak nie ma czucia wody i nie potrafi dobrze jej chwycić, ustawić ręki, stopy pod odpowiednim kątem, żeby odepchnąć się od wody, to cała para idzie w gwizdek, najczęściej taki ruch jest zrywany i nie ma odejścia do przodu. To też jest ważny element, a to się wiąże z ilością godzin spędzonych w wodzie, ale też z talentem. Predyspozycje do pływania widzimy nawet przy nauce pływania jeśli chodzi o dzieci, niektóre dziecko wchodzi, płynie z makaronem, pięknie stopa się od razu ustawia i widać odejście jak dziecko płynie, na pewno to też są predyspozycje.
T: Wspomniałeś o dzieciach, wyczytałem, że u dzieci jak zaczynają pływać największy progres w pływaniu następuje, kiedy potrafią się odpowiednio zanurzać. Opowiedz o oddychaniu w wodzie, temat dzieci też mnie interesuje – jak zacząć przygodę z pływaniem zarówno u dzieci, jak się jest na początku i można sobie wybierać różne dyscypliny? Jak to jest z osobami, które nie pływały nigdy i boją się, jak rozwiązać ten problem żeby zacząć w odpowiedni sposób?
S: Dziecko jest troszkę jak plastelina, jeżeli trafi w dobre ręce to można ulepić z niego dobrego pływaka, to jest największa różnica w stosunku do osób, które zaczynają później. Jeżeli mają swoje błędy i nawyki, to ciężej je wyeliminować.
Wracając do dzieci, jak je zachęcić? Przede wszystkim to rodzic jest w stanie zauważyć czy dziecko się czuje dobrze w wodzie i czy to się podoba dziecku. Jeśli się nie podoba, to trzeba bardzo ostrożnie podejść do tematu i zachęcić w taki sposób, żeby to nie było na siłę, żeby dziecko nie było wpychane do wody, tylko stopniowo. Jak z rodziną chodzi się na pływalnie, jest to bardziej forma zabawy. Też trzeba moim zdaniem oddać dziecko w ręce trenera, tak jak mówię lepiej nie wprowadzać złych nawyków, chyba że rodzic jest trenerem, ale najczęściej działa to tak, że bardzo ciężko jest nauczyć swoje dziecko pływać. Swoje też będę oddawać w ręce innej osoby.
T: Już oddałeś?
S: Jeszcze jest za małe, ma 9 miesięcy, więc jeszcze nie. Są takie szkółki dla niemowlaków, myślę, że to też może być ciekawy temat, ale to też przede wszystkim jest forma oswajania i spędzania czasu rodzinnie, w konkretny dzień o konkretnej godzinie, idzie się i jest to miłe spędzenie czasu dziecka z rodzicem. Pod kątem umiejętności to kompletnie nie wpływa na to, co się będzie działo później. Można zacząć w wieku 6 czy 8 lat i też można osiągnąć poziom mistrzowski.
T: Jesteś tego przykładem, miałeś 8 lat, pierwsze medale zdobyłeś po 2 miesiącach.
S: Tak, tu można naprawdę dosyć szybko poziom zbudować, żeby się ścigać na zawodach. Trzeba zwrócić uwagę na to, żeby nie zniechęcić dziecka, żeby to nie było na siłę. Jeżeli mówimy o późniejszych etapach kariery, to na pewno będą etapy zwątpienia w wieku 12-13 lat, gdzie zaczyna się pływanie w godzinach porannych, trening, potem szkoła a później drugi trening, tak funkcjonują pływacy przez wiele lat. Na pewno pojawią się momenty zwątpienia, rodzic może w jakimś stopniu pchnąć dziecko, jeżeli widać, że ma potencjał. Nie ma co ukrywać, pływanie jest ciężkim i wymagającym sportem.
T: Dla ciebie pływanie to jest ogromna część życia. Co daje tobie pływanie?
S: Na pewno jest to piękny czas w moim życiu, jeśli chodzi o wszystkie lata spędzone na basenie. Obecnie prowadzę działalność związaną z pływaniem, więc można powiedzieć, że jest to mój zawód. To też jest pasja, robiąc tyle lat ciągle to samo nikt by nie wytrzymał, jeśli by tego nie lubił. To jest największy plus wszystkiego, nie dość, że to jest moja pasja, praca, dalej siedzę w sporcie przez tyle lat, cieszę się, że robię to co lubię, to mi dało pływanie. Co obecnie mi daje? To na pewno jest forma relaksu, wyładowania się i odcięcia od życia codziennego, dlatego dalej trenuję i poświęcam wiele godzin w tygodniu na to. Obecnie trwają przygotowania triathlonowe, lubię taki styl życia.
T: A komu byśmy zalecili ten sport? Jakie korzyści zdrowotne daje pływanie, komu warto polecić pływanie? Można pewnie powiedzieć, że każdemu, ale jakie widzisz elementy zdrowotne, które można poprawić dzięki pływaniu, w jakiś konkretnych chorobach? Rozumiem, że przychodzą do ciebie nie tylko osoby, które chcą osiągnąć wyższy poziom, ale też osoby, które rekreacyjnie uprawiają pływanie, oni też przychodzą do szkoły?
S: Tak. Na pewno na początku warto podkreślić to, co wyróżnia pływanie w stosunku do innych dyscyplin – wchodząc do wody działamy w odciążeniu, ciało w wodzie jest 10 razy lżejsze niż na lądzie, waży dosłownie kilka kilogramów, dlatego to jest doskonała forma aktywności dla osób po wszelkiego rodzaju urazach, kontuzjach. Jeżeli chodzi o sprawy zwyrodnieniowe, kolana, biodra, na pewno dla osób starszych, z osteoporozą. Możliwość upadku jest mniejsza.
T: Akurat z osteoporozą jest tak, że one potrzebują dociążenia tkanki kostnej, żeby się wzmacniała. Pewnie osoby otyłe, szczególnie kiedy nie mają możliwości chodzić, biegać to pływanie będzie dobrym rozwiązaniem.
S: Dokładnie, profitów jest dużo. Co ciekawe, nawet wchodząc do wody, jak ciało jest zanurzone, to też w jakimś stopniu jest to forma masażu czy drenażu limfatycznego, więc jeśli chodzi o różnego rodzaju obrzęki to też fajnie działa. Jeśli jesteśm zanurzeni powyżej klatki piersiowej, to w trakcie oddychania musimy pokonać opór wody i zaangażować mięśnie oddechowe. Wypuszczając powietrze pod wodą te mięśnie oddechowe też są bardziej zaangażowane. Jest to fajna opcja jeśli chodzi o zwiększenie mobilności w stawach i poprawę elastyczności mięśni, wspominaliśmy, działamy na dużych zakresach. Angażujemy układ krążenia, więc to też jest dobra forma aktywności pod tym kątem, jeśli ktoś ma problemy z kolanami, nie może chodzić czy biegać, to na pewno może pomóc.
T: Są bieżnie podwodne.
S: Widziałem, na takich linkach też kombinują. Jak kiedyś byłem na obozie, to widziałem biegacza, który biegał w basenie, po pas zanurzony w basenie, to też na pewno o czymś świadczy, że to działa. Na pewno patrząc na profesjonalnych pływaków widzimy, że pływanie rozbudowuje cały układ mięśniowy, można doskonale ukształtować sylwetkę, w jakimś stopniu docelowo każdy tak to traktuje.
T: Każdy widział sylwetkę pływaka.
S: To jest chyba najlepsza reklama, jeśli chodzi o ten sport. Jest to też forma relaksu, odcięcia się, wchodząc do wody bodźce są wyłączone totalnie.
T: Chociaż są słuchawki do pływania.
S: Są też okularki z ekranem.
T: Można się dobodźcować, to co lubimy obecnie. Ale normalnie raczej układamy sobie myśli w głowie.
S: Wyciszenie, spędzenie trochę czasu ze sobą. Z nikim nie porozmawiamy jak mamy głowę pod wodą.
T: Możemy ewentualnie słyszeć głos trenera, który nam krzyczy co mamy robić. Myślę o bieganiu i pływaniu, są badania, które porównują jak wygląda wydatek energetyczny. Podczas tego samego dystansu pływak zużywa 4 razy więcej energii niż biegacz. U ciebie jest trochę różnicy w tym, w porównaniu zawodowiec – amator, to ta różnica jest większa, amator zużywa 2 razy więcej energii niż zawodowiec, to pewnie wynika z techniki, doświadczenia. Jak to u ciebie wygląda z pływaniem i bieganiem? Wiem, że dodajesz do pływania inne dyscypliny.
S: Dodaję, od kilku lat, chyba od 3 lat trenuję triathlon, czyli bieganie, rower i pływanie. Na pewno u mnie jest odwrotnie, dużo więcej energii zużywałem na biegu. W jakimś stopniu teraz to się wyrównuje minimalnie chociaż. Pływanie profesjonalnego pływaka jest bardzo ekonomiczne, jak się spojrzy na ciało ułożone w wodzie profesjonalnego pływaka, to ono jest idealnie w pozycji poziomej i opory są zminimalizowane. Z tego najbardziej wynika to, że wydatek energetyczny jest mniejszy, mniej musimy przepchnąć jak ciało jest idealnie ułożone w pozycji poziomej.
Najcięższym przypadkiem są biegacze co ciekawe, bo nogi i biodra lecą im w dół. Tak samo osoby, które mają mało tkanki tłuszczowej a mają bardzo umięśnione nogi, to też to są najgorsze przypadki doskonalenia czy nauki pływania, z tego względu że ciężkie są te nogi, opadają i pozycja nie jest taka, jaką chcielibyśmy mieć. Na pewno taka osoba zużywa 4 razy więcej energii podczas pokonywania konkretnego odcinka. Z ciekawostek mogę powiedzieć, pływając dystanse ultra, to jest tętno w granicach 110-120 przy maksymalnym 190, czułem się, tak jakbym chodził, to jest naturalny ruch po tylu latach, dlatego te dystanse nie były dla mnie tak trudne do pokonania. Oczywiście wszystko też zależy od zakresu intensywności, jeśli chce się przepłynąć dystans w odpowiednim tempie, to profesjonalny pływak też się potrafi wyciąć totalnie, to kwestia celu.
T: Nie chcę wchodzić w temat triathlonu, zadam tylko pytanie, odwołując się do pływania. Jak zacząłeś triathlon to z wody pierwszy wychodzisz?
S: Raczej tak, prawie zawsze. Wiadomo, że na zawodach wysokiej rangi są osoby, które szybko pływają, a szczególnie poziom światowy, to jest niesamowite, jak ci ludzie szybko pływają…
T: I mają potem siłę na resztę.
S: Można sobie prześledzić wyniki z pucharów świata czy pucharów europy, ostatni puchar był gdzie 6 osób pobiegło 10 km od 29:20 do 29:50, po rowerze 40 km i po pływaniu w tempie, że nikt nie jest w stanie tego sobie wyobrazić. Chodzi o skalę porównawczą, biegacze na świecie w triathlonie, myślę że biegają podobnie jak najlepsi Polscy biegacze.
T: Jest co robić. Jakie masz dalsze plany?
S: Teraz będę startował na połówce Ironmana, a docelowo możliwe, że we wrześniu na pełnym dystansie, pełnego Ironmana w Malborku.
T: Nie ma żadnych rezygnacji z zawodów?
S: Na razie nie widać, jeżeli mówimy o pandemii, to raczej będzie się wszystko odbywało, zobaczymy jeszcze.
T: Ostatnie pytanie podsumowujące. Dużo opowiadaliśmy o ruchu, pływaniu i o innych formach, ale tak ogólnie – jaka jest twoja recepta na ruch?
S: Recepta na ruch jest taka, żeby robić to, co się lubi, żeby każdy wybrał taką aktywność, jaka go wciągnie. Wtedy na pewno łatwiej wytrzymać w tym procesie, trzeba robić to co się lubi.
T: Racja, ale żeby robić to co się lubi to trzeba próbować różnych form. Zachęcamy do pływania, szukania dobrych trenerów, dobrych szkół, warto już na początku pomyśleć o tym, żeby wyrobić sobie fajne nawyki i czerpać tylko korzyści z tej dyscypliny. Sebastian dziękuję ci bardzo za rozmowę, za spotkanie. Zapraszam was do kolejnych odcinków Recepty na Ruch, które przypominam, pojawiają się w każdą środę o godzinie 12:00 na różnych platformach podcastowych, na youtube i na stronie receptanaruch.pl. Dzięki i do zobaczenia.
S: Dzięki.