Paulina Giezek – quadball – od fikcji po prawdziwy sport.

Paulina Giezek – quadball – od fikcji po prawdziwy sport.

Recepta na ruch
Recepta na ruch
Paulina Giezek - quadball - od fikcji po prawdziwy sport.
/

W tym odcinku podcastu wspólnie z Pauliną Giezek rozmawiamy o grze quadball, znanej też pod nazwą quidditch🧹🏐

Paulina Giezek -absolwentka fizjoterapii na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym. Od lat pasjonuje się różnymi sportami, głównie grami zespołowymi – siatkówką czy też piłką ręczną. Od roku trenuje regularnie quadballa (do niedawna nazywanego quidditchem). Jest kapitanem drużyny Warsaw Mermaids, z którą wywalczyła tytuł Mistrza Polski oraz drugie miejsce w Polskiej Lidze Quadballa. Latem tego roku grała w reprezentacji Polski na turnieju European Games w Irlandii.

Z Pauliną rozmawiamy między innymi o:

✅ jej doświadczeniu z różnymi dyscyplinami sportowymi

✅ tym, kiedy i jak powstał quadball

✅ zasadach gry

✅ popularności tej dyscypliny w Polsce i na świecie

✅ jej występach i osiągnięciach na imprezach sportowych

✅ wyjątkowości tego sportu

✅ jej recepcie na ruch

Treść całej rozmowy:

T – Tomasz Chomiuk

P – Paulina Giezek

T: Cześć, witam was w kolejnym odcinku podcastu Recepta na Ruch. Dzisiaj moją gościnią jest Paulina Giezek.

 

P: Witam, cześć wszystkim.

 

T: Sama do mnie napisałaś i bardzo mnie zaciekawiłaś.

 

P: Napisałam do Ciebie w momencie kiedy zobaczyłam odcinek podcastu z jedną ze studentek, która gra w Spikeballa. Stwierdziłam, że skoro robisz odcinki o niecodziennych dyscyplinach, to czemu miałabym nie napisać o swojej.

 

T: Poprzednią dyscyplinę widziałem, jak ludzie w nią grają, a tutaj to było dla mnie totalne zaskoczenie, bo nigdy nie widziałem czym jest Quadball.

 

P: Co ciekawe, bo z tego co słyszałam, to w Spikeballa grali na Polu Mokotowskim i Quadball też jak zaczynaliśmy, jak się drużyna rozwijała, to też graliśmy na Polu Mokotowskim. Wszystkie najciekawsze dyscypliny tam mają swój początek.

 

T: Rzeczywiście, widziałem tam jeszcze kilka form ruchu czy dyscyplin sportowych, rekreacyjnych, które na pewno się w tym podcaście pojawią, bo też się wydają bardzo ciekawe. Czym jest Quadball?

 

P: Quadball to jest nazwa prawdopodobnie mało popularna, do niedawna ta dyscyplina nazywała się troszkę inaczej, czyli Quidditch. Quidditch z serii książek o Harrym Potterze, stąd narodziła się ta dyscyplina już ładnych paręnaście lat temu, bo w 2005 roku w Stanach Zjednoczonych zapaleńcy, czarodzieje, fani Harrego Pottera stworzyli dyscyplinę, przelali ją na życie codzienne, dostosowali do warunków, w których raczej się nie lata na miotle. Dyscyplina się powolutku rozwijała, jest znana na całym świecie, w Polsce jest kilka drużyn, mamy swoją ligę, mamy reprezentację Polski, która jeździ na różne mistrzostwa międzynarodowe. Dzieje się.

 

T: Ciekawa historia, rozumiem, że książka doprowadziła do powstania tej dyscypliny.

 

P: Tak. Na początku z tego co pamiętam, to było ponad 8 lat temu, to bardziej przypominało zabawę niż grę, trochę sobie ganialiśmy po parku, rzucaliśmy piłkami, było fajnie. Ja niestety po paru miesiącach musiałam zrezygnować z grania, ale wróciłam, od roku gram regularnie i jest naprawdę duża różnica między tym, co było kiedyś a tym, co jest teraz. Teraz to wygląda jak profesjonalny sport, na treningach się męczymy, poziom gry jest o niebo lepszy i jest super.

 

T: Nie lata się na miotłach, ale biega się ze specjalną tyczką.

 

P: To się nazywa miotłą, jest to metrowy kij, z którym biegamy. Trzeba go trzymać między nogami, to wyznacza nam czy dany zawodnik podczas meczu jest w grze, czy nie. Zdarzają się takie sytuacje, kiedy miotłę spomiędzy nóg trzeba wyjąć i wrócić do swoich bramek, odklepać się, dotknąć jednej z bramki, dopiero można wsiąść z powrotem na miotłę i wrócić do gry.

 

T: Myślę, że ciężko sobie to wyobrazić dla osób, które oglądają czy słuchają nas, jak sobie o tym rozmawiamy, dużo łatwiej jest to zobaczyć, żeby sobie uświadomić na czym to polega. Osoby, zawodnicy tak jak wcześniej powiedziałaś bardziej to była zabawa kiedyś, teraz jest to dyscyplina sportowa, skoro są rozgrywki na poziomie międzynarodowym, ale jednak zawodnicy biegają z miotłą i z piłką, tak?

 

P: Żeby tylko z jedną piłką. Gdybym miała w skrócie opisać, porównać tę dyscyplinę do innej, to musiałabym użyć co najmniej kilku, powiedziałabym że ta dyscyplina jest podobna do piłki ręcznej, rugby i zbijaka, a do tego elementy z innych dyscyplin. Gramy składami mieszanymi, dziewczyny razem z chłopakami, tam się bardzo dużo dzieje na boisku. W grze są 4 piłki aż, każda jest w użyciu, każda ma swoją funkcję i celem gry jest zdobyć jak najwięcej punktów, a punkty zdobywa się poprzez strzelanie goli jedną z piłek i poprzez łapanie znicza, który też u nas w grze funkcjonuje.

 

T: Mamy piłki, miotły i jeszcze znicze, to jest już skomplikowane.

 

P: Tak, to jest właśnie też fajne w tej dyscyplinie, że tak dużo się dzieje, że czasami wzrok nie nadąża i nie wiadomo gdzie się skupiać, gdzie patrzeć. Mamy 4 piłki, jedna z nich do zdobywania punktów to jest kafel.

 

T: Pierwsza do zdobywania punktów, to po co są jeszcze 3?

 

P: Pozostałe 3 to tłuczki, tłuczkami się zbija przeciwnika. Są zawodnicy, którzy zajmują się tylko tym, zbijają przeciwników i to jest ta sytuacja, o której wspominałam wcześniej, że trzeba zejść z miotły, wrócić do swoich bramek i się odklepać.

 

T: Każdy ma miotłę, tak?

 

P: Tak.

 

T: Można schodzić z miotły?

 

P: Nie można, bo wtedy nie można grać. Chodzi o to, że jeżeli zostanie się zbitym przez zawodnika, który nazywa się pałkarz, wtedy trzeba wyjąć miotłę spomiędzy nóg, wrócić do swojej bramki, dotknąć jej, odklepać i dopiero można z powrotem wsiąść na miotłę i wrócić do gry.

 

T: Dosyć skomplikowane.

 

P: Dla mnie bardzo proste.

 

T: Tak, ale sama wspominałaś, że książka z zasadami jest dosyć spora, żeby się tego nauczyć.

 

P: Ma 160 stron i co jakiś czas jest aktualizowana, zasady się zmieniają.

 

T: I ty mówisz, że to jest proste.

 

P: Super proste. Ciężko jest ogarnąć wszystkie, wszystkie zasady bo jest ich naprawdę sporo. Z ciekawostek, na pierwsze zawody, na które pojechałam – to były zawody we Włoszech – tam jeszcze nie do końca znałam najważniejsze zasady.

 

T: 160 stron nie do końca były przerobione.

 

P: Przerobione w połowie. Zdarzały się takie sytuacje, że sędzia mi mówił, że czegoś nie można robić w trakcie gry, dopiero wtedy się uczyłam zasad tak naprawdę.

 

T: Czyli przynajmniej wiem, że jest sędzia.

 

P: Tak, nawet kilku.

 

T: Rozumiem, że są 2 bramki?

 

P: 3 bramki są dla każdej drużyny.

 

T: W czasie jednej rozgrywki są trzy drużyny?

 

P: Nie, nie, w sumie bramek jest 6, każda drużyna ma 3 swoje bramki, stojące pętle jak sobie wyobrażamy z filmów o Harrym Potterze te stojące obręcze, to tutaj wyglądają dokładnie tak samo. Trzeba przerzucić kafla, czyli piłkę przez jedną z tych obręczy. Za każdą obręcz jest tyle samo punktów, czyli 10.

 

T: Ile osób jest w drużynie?

 

P: To zależy. Na boisku w danym momencie meczu gra 6 lub 7 osób, w zależności od tego czy znicz jest już na boisku czy jeszcze nie.

 

T: Nie powiedziałaś jeszcze co to jest znicz.

 

P: Znicz to jest człowiek ubrany na żółto, z tzw. ogonkiem na spodenkach z tyłu. Celem szukającego, czyli osoby, która łapie znicza jest ten ogonek mu wyrwać, zabrać.

 

T: Czyli mamy miotły, piłki, ogonek, który trzeba złapać, piłki są takie, że jedna zdobywa punkty, a trzy są do zbijania innych zawodników i jest ile bramek?

 

P: Po 3 dla każdej drużyny, w sumie 6.

 

T: Wszystko bardzo rozumiem, wszystko bardzo proste. Zostawmy na chwilę samą dyscyplinę, jak to w ogóle wyszło, że ty się tym zainteresowałaś? Poszperałem trochę, zauważyłem, że z takimi różnymi grami i z Harrym Potterem i może jeszcze jakieś inne fantasy, to jakie jeszcze wcześniej były etapy?

 

P: Parę etapów było, ale generalnie przez całe życie byłam wielką fanką wszystkich gier zespołowych, one jako tako mi wychodziły naturalnie.

 

T: Których?

 

P: Najbliżej mojemu serduszku była zawsze siatkówka, w nią najwięcej grałam. W czasie studiów przez 4 lata grałam na uczelni w piłkę ręczną. Granie w piłkę ręczną teraz pomaga w Quadballu.

 

T: Oprócz tego, jeszcze z tego co zauważyłem, to jeździłaś na różnego rodzaju obozy.

 

P: Tak, dobrze zauważyłeś. Dalej na nie jeżdżę.

 

T: Jak ta historia wyglądała?

 

P: Historia była taka, że jako nastolatka pojechałam na kolonie tematyczne, takie w których wcielamy się w czarodziejów, mieszkamy w zamku, chodzimy w szatach.

 

T: W prawdziwym zamku?

 

P: Tak, w prawdziwym, w zamku Gniew na Pomorzu byłam.

 

T: Chodzicie w takich ubrankach przebrani?

 

P: W szatach, oczywiście, że tak, jak prawdziwi czarodzieje. Zobaczyłam tam, że jest taka dyscyplina jak Quidditch, mieliśmy zajęcia ruchowe.

 

T: Czyli tam miałaś pierwsze zetknięcie się z tą dyscypliną?

 

P: Tak, choć ten Quidditch wyglądał inaczej niż ten, w który później zaczęłam grać później jako dyscyplina.

 

T: Jak to wyglądało wtedy?

 

P: Aż tak to nie pamiętam, to było dawno temu. Nie było mioteł, nie było stojących obręczy, leżały na ziemi, ale też tam było sporo piłek, dużo biegania, zbijanie, coś w ten deseń.

 

T: Tamte osoby, które grały nie przeczytały 160 str książki.

 

P: Nie. Później przez to, że już jakoś ugryzłam trochę tę dyscyplinę na koloniach i zobaczyłam, że są pierwsze treningi Quidditcha w Warszawie, to stwierdziłam, że przejdę się zobaczyć co to. To była wesoła zabawa, troszkę się ganialiśmy po Polu Mokotowskim, fajnie się bawiliśmy, ale różne rzeczy się działy w moim życiu i musiałam zrezygnować. Po latach napisał do mnie dawny znajomy, którego poznałam 8 lat temu, czy nie chciałabym wrócić do drużyny. Pomyślałam, że jak już pisze, to wpadnę i wróciłam. Gram regularnie od roku, dużo się działo w ciągu tego czasu, na wiele zawodów pojechałam.

 

T: Na jakich zawodach byłaś do tej pory?

 

P: Pierwsze, o których powiedziałam były we Włoszech, to było European Quidditch Cup i to były mistrzostwa Europy, ale drużynowe, były na wiosnę. Oprócz tego mamy polską ligę Quidditcha, Quadballa, która zrzesza wszystkie drużyny w Polsce i mamy spotkania ligowe. Spotkania ligowe w ciągu roku są 3, jedne z tych zawodów zawsze jest uznawane za mistrzostwa Polski. Ostatnie mistrzostwa Polski były we wrześniu, pochwalę się, że nasza drużyna zwyciężyła te zawody, jesteśmy aktualnie mistrzami Polski.

 

T: Gratuluję, jak się drużyna nazywa?

 

P: Drużyna nazywa się Warsaw Mermaids, czyli syrenki.

 

T: Ile jest syrenek?

 

P: Różnie, 20 pare. Na treningi przychodzi plus minus 10, czasami więcej, czasami troszkę mniej.

 

T: Jak dużo jest w Polsce drużyn?

 

P: Na ten moment działających jest 6.

 

T: W których miastach?

 

P: Po jednej w Warszawie, Krakowie, Wrocławiu, Poznaniu i dwie w Łodzi.

 

T: A jak jeździłaś na zawody międzynarodowe, to duża była konkurencja?

 

P: Tak, sporo jest drużyn w Europie. Najbardziej rozwinięta ta dyscyplina jest w UK i w Niemczech, w tych krajach jest najmocniejsza konkurencja. Same zawody EQC, na które pojechałam do Włoch są podzielone na dwie dywizje. Jest dywizja pierwsza, dywizja druga, czyli w dywizji pierwszej grają lepsze drużyny, bardziej rozwinięte, bardziej doświadczone, a w dywizji drugiej są mniej doświadczone drużyny.

 

T: Powiedz mi jeszcze ile czasu mniej więcej trwa gra?

 

P: To zależy dlatego, że gra zazwyczaj, ale nie zawsze kończy się w momencie złapania znicza. Znicz pojawia się na boisku w 17 minucie, a szukający, którzy biegną, żeby złapać znicza wybiegają w 18 minucie. Później kwestia tego jak szybko znicz uda się złapać, czy to będzie 10 sekund czy 10 minut.

 

T: Czyli nie jest to limitowane czasem, tylko raczej jak sobie radzą zawodnicy na boisku. Boisko jest duże? Jak dużo miejsca potrzeba, żeby pograć?

 

P: Boisko piłkarskie jest w sam raz, żeby rozegrać. Samo boisko do Quadballa jest trochę mniejsze, 60 m na 33 m, akurat żeby jeszcze postawić stolik sędziowski, strefę zmian zorganizować, to boisko piłkarskie nam wystarcza do tego.

 

T: Myślę sobie w tej chwili, że dyscyplina, o której nie usłyszałbym gdybyś się do mnie nie odezwała, a tutaj na całym świecie są drużyny, w Polsce też, nie wiem jak sobie radzicie na tle innych krajów w Europie?

 

P: Jeszcze jedne zawody, o których nie wspomniałam wcześniej, mistrzostwa Europy, które w tym roku były w lipcu, w Irlandii – pojechaliśmy jako reprezentacja Polski, ja też miałam tę przyjemność reprezentować Polskę. Zajęliśmy 10 miejsce na 20 drużyn, w połowie stawki, ale jest tendencja wzrostowa.

 

T: Wszystko zależy od tego jak popularność dyscypliny będzie rosła.

 

P: Tak, zdecydowanie w krajach, w których dyscyplina istnieje dłużej, drużyny dłużej grają, jest ich więcej, to też adekwatnie wyższy poziom, wyższe miejsca jako reprezentacja zajmują.

 

T: Jak często trenujesz?

 

P: Treningi mam raz w tygodniu.

 

T: To nie tak dużo, a powiedz mi proszę czy tylko gracie, czy też uczycie się strategii, jak to wygląda? Jak takie treningi wyglądają? To jest po prostu zabawa czy już naprawdę ten jest zbijakiem i ten się na tym skupia, jak to wygląda?

 

P: Treningi są dobrze przygotowane pod kątem metodycznym. Drużynę tworzymy my, wszyscy zawodnicy, każdy kto ma jakąś wiedzę dotyczącą metodyki, treningu czy ogólnie zajęć ruchowych stara się przekazać swoją wiedzę i wdrożyć w treningi. Mi moje studia z fizjoterapii trochę pomogły, żeby wnieść coś do drużyny. Sam trening trwa 1,5 – 2 godziny, zależy jak się przeciągnie, zawsze jest rozgrzewka, później elementy gry typu podania, przebiegnięcia, proste rzeczy, a później przechodzimy do akcji różnych technicznych, taktycznych albo gramy mecz, albo jedno i drugie. Na końcu rozciąganko i tak to nam zlatuje. Gramy na orlikach.

 

T: Do gry stosuje się specjalne stroje? Jak to wygląda? W szatach się nie gra?

 

P: Nie, zdecydowanie nie. Akurat teraz mam na sobie koszulkę drużynową, jak ktoś chce do nas dołączyć, to zawsze mówimy bądź piszemy, że wystarczy przynieść sportowy strój i wygodne buty sportowe, to wystarczy w zupełności. Jeśli ktoś chce startować w zawodach, to są takie rzeczy w które trzeba się zaopatrzyć i trzeba je mieć na zawodach – buty do grania w piłkę nożną, korki albo żwirówki i ochraniacz na zęby, tzw. szczękę.

 

T: Tam też jest dynamicznie?

 

P: To jest bardzo kontaktowy sport, to są elementy z rugby, jest tzw. tackling czyli można się do zawodnika przytulić i go do ziemi próbować sprowadzić.

 

T: A to jest sport mieszany, nie każdy może chcieć zaatakować kobietę np.

 

P: Mieliśmy dużo rozmów na ten temat, generalnie dziewczęta czasami czują się oburzone, że chłopcy nie chcą ich tacklować, ja sama się czuję oburzona. Bardzo fajne jest to, że to jest dyscyplina mieszana i są zasady gry, które określają ile osób danej płci może być na boisku.

 

T: Jak to jest?

 

P: Jest coś takiego, że może być maksymalnie 4 zawodników jednej płci w danym momencie na boisku, ale mówiłam wcześniej że jest na boisku 6 albo 7 graczy. Może być 4 jednej płci, nie musi i dwie albo trzy osoby innej płci. W naszej drużynie mamy na tyle mocny żeński skład, że czasami zdarza się, że musimy pilnować tej zasady w drugą stronę, żeby była odpowiednia ilość facetów na boisku.

 

T: Czyli kobiety rządzą w waszej drużynie. A co ci się najbardziej podoba w tej dyscyplinie, w tej przygodzie z tym sportem?

 

P: Mi się najbardziej podoba oprócz samej dyscypliny i tego, że tak dużo się dzieje na boisku sama atmosfera wokół dyscypliny, czyli to, że my się tam wszyscy kolegujemy, jest dużo integracji, dużo możliwości podróżowania z tymi ludźmi. To też jest taka ekipa, że jeśli mamy dzień nietreningowy, a ktoś rzuci pomysłem “hej, czy ktoś chce iść pograć w siatkówkę?” albo pójść na ściankę wspinaczkową, to zawsze się znajdzie parę osób, które będą chętne dlatego, że to są z natury osoby aktywne. To jest baza znajomych, z którymi można się trochę poruszać poza Quadballem.

 

T: Rozumiem, że jesteś dyżurną fizjoterapeutką drużynową.

 

P: Tak, oprócz mnie jest jeszcze jedna koleżanka, która jeszcze studiuje, też na WUMie. Zawsze jak jest “boli mnie ręka, szyja, kolano, co mam robić”, to idą albo do mnie, albo do Kaji.

 

T: A sport bardzo kontaktowy, więc jest co robić. Dużo kontuzji się zdarza?

 

P: Załapałam w ciągu roku grania dwie, ale obie przeciążeniowe, do przeżycia. To zależy na ile ktoś ma talent do kontuzjowania się, także można przeżyć dyscyplinę i nic sobie nie zrobić, ale zdarzają się na treningu zwichnięcia, skręcenia.

 

T: Jak ktoś się zainteresował albo pomyślał, że jeszcze zobaczy na Youtube jak wygląda Quadball i chciałby spróbować, to gdzie miałby się zgłosić?

 

P: Dróg do skontaktowania się z nami czy z innymi drużynami jest sporo, Facebook, Instagram, można wyszukać w danym mieście daną drużynę i do niej się zwrócić, albo jest też strona o Polskiej Lidze Quadballa, chyba jeszcze się nazywa Polską Ligą Quidditcha, ale tak czy siak jak się wpisze, to do nich też można się odezwać, też na pewno pomogą. Da się z nami skontaktować.

 

T: Paulina, słuchałaś może któryś odcinków podcastu, bo przez to się dowiedziałaś, że można opowiedzieć o nowej dyscyplinie i wiesz, że jest jedno pytanie na koniec zwykle – jaka jest twoja recepta na ruch?

 

P: Zastanawiałam się jak odpowiedzieć na to pytanie i bardzo mi się spodobała odpowiedź koleżanki grającej w Spikeballa, ponieważ ona powiedziała, żeby szukać swojej dyscypliny, ja też to podtrzymuję, żeby po prostu odnaleźć taki rodzaj ruchu, w którym będziemy się czuć najlepiej i który będzie sprawiał najwięcej przyjemności. Mi zawsze najlepiej szło ganianie za piłką, także znalazłam idealne ganianie za piłką i w tym się odnajduję, w tym się spełniam.

 

T: Zauważyłem, po tym co znalazłem na mediach społecznościowych, że ty połączyłaś dwie zajawki, czyli sport i coś z obozami było związane, czyli zabawa, świat fantasy. Nie spodziewałem się, że jest taka dyscyplina, która łączy dwa światy, fantasy i sport.

 

P: Ja jestem tradycyjnym typem fana Harrego Pottera, ale są też osoby grające w Quadballa, które nie do końca znają Pottera, nie są wielkimi fanami ani wyznawcami tych książek.

 

T: Czyli to nie jest przepustka, że trzeba najpierw przeczytać wszystkie książki, obejrzeć filmy i dopiero można zacząć grać?

 

P: Zdecydowanie nie. To jest jeden z powodów dlaczego dyscyplina zmieniła nazwę, żeby nie kojarzyło się tak bardzo z Harrym Potterem.

 

T: Ale miotły zostały, trochę w innej formie.

 

P: Zdecydowanie. Ta dyscyplina cały czas się zmienia, ewoluuje.

 

T: Bardzo przeszkadza ta tyczka między nogami?

 

P: Idzie się przyzwyczaić, ale dlatego te piłki, o których wspominałam wcześniej, one są lekko sflaczałe, żeby dało je się trzymać jedną ręką i rzucać, bo jednak one są dość spore. Tłuczki to są piłki do Dodgeballa, czyli do zbijaka, więc to są też spore piłki, większe niż piłki do siatkówki.

 

T: Trzeba to zobaczyć albo najlepiej spróbować.

 

P: Tak, ja bym mogła drugie tyle opowiadać.

 

T: To dobrze, co jeszcze nie powiedziałaś, o czym warto było wspomnieć?

 

P: Nie powiedziałam jakie są pozycje na boisku, a to jest bardzo ważna rzecz. Z osób, które rzucają gole do trzech obręczy, piłką kaflem, do siatkówki to są 4 osoby, są to 3 osoby o nazwie ścigający i jedna osoba o nazwie obrońca. Oni razem w ataku działają, żeby zdobyć gola, natomiast później jak gra się w obronie, to obrońca ma troszkę więcej przywilejów przy swoich obręczach. To są cztery główne osoby i do tego są pałkarze, które osoby zbijają. Pałkarzy jest dwóch w danej drużynie i oni zbijają przeciwników i jest też szukający.

Jak ich rozróżnić na boisku, bo to też jest dość istotne – każdy z zawodników ma na głowie opaskę w innym kolorze, dany kolor oznacza daną pozycję. Ścigający mają białe opaski, obrońca zieloną, czarną opaskę noszą pałkarze i żółtą opaskę szukający.

 

T: Jakie jest zadanie znicza?

 

P: Znicz jest ubrany na żółto, on musi być bezstronną osobą, nie może żadnej z drużyn faworyzować. Ma nie dać się złapać.

 

T: Jak długo średnio daje się unikać złapania?

 

P: Nawet na mistrzostwach Europy widziałam takie znicze, gdzie panowie dawali się złapać w 10 sekund, a widziałam też takich, którzy bardzo długo się trzymali na boisku i były problemy. Żeby trochę ułatwić robotę szukającym, są tzw. handicapy, które określają co w danym momencie gry znicz może robić, czyli np. pole po jakim może się poruszać, albo w jaki sposób może się bronić i po jakimś czasie wchodzą kolejne handicapy, w pewnym momencie dochodzi do takiej sytuacji, że znicz stoi w miejscu i może się bronić tylko jedną ręką. To trochę ułatwia robotę szukającym, jeśli znicz jest naprawdę dobry. Nie jest też tak łatwo złapać znicza, dlatego że złapanie musi być czyste, czyli nie można zaatakować znicza.

 

T: Tylko za ogonek.

 

P: Dokładnie, tylko za ogonek złapać, natomiast znicz może całkiem sporo zrobić szukającym, może ich odpychać, może ich zrzucić z miotły, do tego są pałkarze, którzy też mogą zbijać szukających. Szukający ma dość ciężką robotę.

 

T: Naprawdę skomplikowana jest ta gra.

 

P: Mówiłam, sporo się dzieje.

 

T: To jest połączenie sportu, fantasy, strategii.

 

P: Bieganie, rzucanie, wszystko.

 

T: Wszystko tam jest.

 

P: Trzeba być silnym, szybkim, zwinnym, wszystko trzeba, człowiek orkiestra.

 

T: Ty występujesz na określonej pozycji, czy zmieniasz sobie te pozycje?

 

P: Najlepiej się czuję jako ścigająca, zdarza mi się też grać jako obrońca, ale to są dość podobne role, tylko w obronie się to trochę różni.

 

T: Kto jest zniczem? To jest osoba w ogóle nie z drużyny, “z ulicy” go zabierają i mówią, że będzie zniczem?

 

P: Tak, mówimy “teraz musisz uciekać”. Nie, to jest jedna z osób, która zostaje wcześniej przypisana, kto komu będzie zniczował, to jest zwykle osoba z innej drużyny albo gracz.

 

T: A to nie jest tak, że znicz może kogoś znać z drużyny i się wystawić trochę bardziej?

 

P: Środowisko Quadballowe w Polsce nie jest na tyle duże, żeby była sytuacja, że ktoś kogoś nie będzie w ogóle kojarzył, nawet troszkę. Zawsze będzie tak, że jakaś drużyna może się bardziej lubi, trochę częściej się z nimi spotyka w wolnym czasie, ale jednak jest umowa, że gramy fair play. Sędziowie to też są zwykle zawodnicy z innych drużyn, także nie może być takiej sytuacji, że ktoś komuś będzie pomagał.

 

T: Bójki się zdarzają?

 

P: Ale to poza boiskiem. Nie no, super jest atmosfera, naprawdę świetna.

 

T: Przez to, że jest tak skomplikowane, wydaje mi się, że pewnie bardzo trudno by było się tym znudzić.

 

P: To też prawda. Zdarza się, że jakiś zawodnik nominalnie gra jako ścigający, ale po jakimś czasie czuje, że wpada w rutynę i stwierdza, że by pograł jako pałkarz i nagle się zaczyna w tym odnajdywać. Jest dużo opcji rozwoju.

 

T: Na pewno nie jest to nudne, nawet poznanie tej dyscypliny zajmuje sporo czasu, sama jesteś tego przykładem, a później rozwijanie się na różnych funkcjach, to długie lata bez nudy.

 

P: Zdecydowanie. Mogę się przyznać, że zasad pałkarskich nie znam praktycznie, parę głównych i tyle.

 

T: Polecamy, żeby spróbować, obiecujemy, że nudno nie będzie.

 

P: Nie będzie, super zabawa, opcja wyjazdu i integracji, wszystko co dzieje się dookoła tego jest naprawdę niesamowite.

 

T: Paulina dziękuję ci bardzo za rozmowę, za to że dowiedziałem się znowu czegoś nowego na temat zupełnie nieznanej mi wcześniej dyscypliny, ale za to – wydaje się – bardzo ciekawej.

 

P: Polecam się.

 

T: Dziękuję ci bardzo.

 

P: Ja również dziękuję.

 

T: Przypominam, podcast jest w środę o godzinie 12:00. Zapraszam do oglądania, słuchania, cześć.

 

P: Do zobaczenia.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *