Tomasz Gać – recepta na to jak zacząć i wytrwać w ruchu.

Tomasz Gać – recepta na to jak zacząć i wytrwać w ruchu.

Recepta na ruch
Recepta na ruch
Tomasz Gać - recepta na to jak zacząć i wytrwać w ruchu.
/

W tym odcinku Tomasz Gać prezentuje swoją książkę mówiącą o tym jak zacząć i wytrwać w treningu/ruchu 🤸🤾‍♀️🏋️‍♂️

Tomasz Gać – absolwent warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego oraz Wyższej Szkoły Rehabilitacji. Ukończył również inne uczelnie na kierunkach biznesowych. Jako trener personalny pracuje od 2007 roku. W tym czasie współpracował z dziesiątkami podopiecznych i z wieloma z nich nadal współpracuje (z niektórymi znacznie powyżej 10 lal!). W TI Health Club od wielu lat jest odpowiedzialny na organizację całego procesu treningu personalnego. Rekrutuje nowych trenerów, planuje szkolenia zespołu, optymalizuje procesy, odpowiada za marketing, komunikację i sprzedaż treningów.  Pomysłodawca, twórca, koordynator, autor programu i wykładowca podyplomowego kierunku Trener Personalny przy Wyższej Szkole Rehabilitacji w Warszawie. Współzałożyciel i członek zarządu Polskiej Federacji Fitness. Autor i wydawca książki 📖 „Jak zacząć i wytrwać czyli nie taki trener straszny”

Z Tomkiem rozmawiamy między innymi o:

✅ rynku fitness w Polsce i na świecie

✅ tym co motywuje ludzi do ruchu

✅ modach w świecie fitnessu

✅ zmianach zachodzących w sposobach pracy trenerów

✅ kształtowaniu nawyków ruchowych

✅ ulubionych formach ruchu

✅ jego recepcie na ruch

 

Treść całej rozmowy:

TCh – Tomasz Chomiuk

TG – Tomasz Gać

TCh: Cześć, witam was w kolejnym odcinku podcastu Recepta na Ruch. Dzisiaj moim gościem jest Tomasz Gać, fizjoterapeuta, trener personalny, współwłaściciel Fitness Klubu TI, członek zarządu Polskiej Federacji Fitness.

 

TG: Zgadza się, dziękuję Tomku za zaproszenie. Bardzo chętnie z tobą porozmawiam i opowiem o tym, co na co dzień robię, czym się zajmuję.

 

TCh: Tomku, jak to się zaczęło, na początku bardziej byłeś fizjoterapeutą, trenerem czy od razu myślałeś o tym, żeby założyć biznes z tym związany?

 

TG: Rzeczywiście ze sportem jestem związany całe życie. Od podstawówki trenuję różne dyscypliny, już w liceum wiedziałem, że wybieram się na AWF. Udało się, studiowałem na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, kierunek trenerski i nauczycielski, to były moje pierwsze studia. Na ostatnim roku rozpocząłem pracę jako trener personalny. Pracuje tak do dziś już 15 lat. Moim pierwszym klubem był Gimnazjon, który już dłuższy czas nie istnieje. Ten klub później zmieniał swoją nazwę, w tym miejscu powstała też sieć, która działa dalej Zdrofit Calypso. Ja przez kilka lat działałem właśnie w tym pierwszym Gimnazjonie, pierwszym fitness klubie z prawdziwego zdarzenia jaki w Polsce działał.

Buduję już teraz od kilku lat własną markę, razem z kolegami wspólnikami, powiedziałeś TI Fitness, rzeczywiście przez wiele lat się tak nazywaliśmy. 2 lata temu zmieniliśmy nazwę na TI Health Club. Zmieniliśmy trochę profil naszej działalności, podążając za trendem prozdrowotnym skierowaliśmy nasze usługi bardziej w tym kierunku.

 

TCh: Jak to jest z klubami fitness? Czym się teraz wyróżnia ten klub, w którym pracujesz i którym zarządzasz? Jak w ogóle fitness w Polsce teraz wygląda?

 

TG: Wychodzimy z okresu pandemicznego, było to ogromne trzęsienie ziemi ogólnie na rynku, a na rynku fitness zwłaszcza. Fitness, hotele, gastronomia, to są te branże, które oberwały chyba najbardziej w trakcie pandemii. My jako branża, jako rynek byliśmy zamykani w pierwszej kolejności, otwierani na samym końcu. Były na nas nakładane najmocniejsze obostrzenia, bardzo to zahamowało rozwój rynku fitnessu w Polsce, który teraz próbuje wrócić na właściwe tory i staje na nogi, zaczyna się dalej rozwijać.

Nasz koncept, możemy powiedzieć, że przeszliśmy suchą nogą przez pandemię dzięki temu, że działało na naszym terenie – zanim to wszystko się zaczęło – wielu fizjoterapeutów, mieliśmy gabinety fizjoterapeutyczne, mieliśmy zarejestrowane podmioty lecznicze, a w tych wszystkich rozporządzeniach, które były wydawane był zapis, że mogą działać kluby działające wokół albo w ramach podmiotów leczniczych. My z tych zapisów korzystaliśmy, więc z wyjątkiem pierwszych dwóch-trzech tygodni, kiedy było zamieszanie, nie każdy potrafił interpretować przepisy byliśmy zamknięci, później mieliśmy ciągłość niemal dwuletnią i w trakcie wszystkich lockdownów w nieco mniejszym zakresie niż normalnie, ale pracowaliśmy.

Utrzymaliśmy kadrę, zwiększyliśmy zatrudnienie, ponieważ wielu trenerów do nas w tym momencie dołączyło, przyszli ze swoimi klientami. Teraz jak już wszystko może funkcjonować normalnie, to zaczynaliśmy z zupełnie innego pułapu niż większość naszej konkurencji i teraz działamy prężnie, rozwijamy się dalej.

 

TCh: Zostawmy pandemię, mamy nadzieję, że to już za nami i nie wróci. Jak to jest porównując Polskę do świata? Jesteś w tej branży, orientujesz się bardzo dobrze jak to wygląda, w którym kierunku to idzie i jak to jest tutaj w Polsce? Czego jeszcze może nam brakuje czy może jesteśmy świetni w porównaniu do innych? Jak ty widzisz ten rozwój?

 

TG: Niestety świetni nie jesteśmy, natomiast mamy duże pole do tego, aby nadrobić zaległości i urosnąć. Na moment tylko wrócę do pandemii, ponieważ nowych badań nie ma, ale przed pandemią współczynnik penetracji rynku, czyli osób korzystających z usług fitness w Polsce wynosił 7,8%. Stał w miejscu przez ostatnie 3 lata, nie rósł. Na początku przez ostatnie 10 lat dość dynamicznie rynek rósł, coraz więcej ludzi korzystało z usług, przychodziło do naszych klubów, tak z wielu powodów – nie będę teraz mówił jakich, bo to pewnie temat na oddzielne spotkanie – ten współczynnik się zatrzymał i ludzie przestali chętnie odwiedzać nasze obiekty.

Pandemia na pewno tego nie poprawiła, jeśli pojawią się nowe badania, czekamy na nie, to pewnie ten współczynnik będzie mniejszy niż przed. Porównując się do innych rynków, średnia europejska to jest kilkanaście procent, Skandynawia to jest powyżej 20%, także widzimy, że to jest niemal 3 razy więcej niż było u nas w najlepszych latach. Potencjał do rozwoju jest duży, ale też praca do wykonania jest ogromna przed nami, jako branży, jako całości.

 

TCh: Rozumiem, że jeśli chodzi o uczestniczenie w tej aktywności fizycznej czy w wyborze klubów fitness, jako miejsca do tego, żeby uprawiać formę ruchu, ale czym się różnimy pod względem takich zajęć? Co można zobaczyć w Polsce w klubie fitness, a co można zobaczyć za granicą? Czy to się bardzo różni?

 

TG: Produktowo niewiele się różni, fitness wszędzie jest podobny, natomiast polski rynek fitness jest młody, dopiero raczkuje, także musi przejść całą drogę, którą nasi koledzy na zachodzie czy na północy przeszli wiele lat temu, czyli profesjonalizacja kadr, budowa odpowiednich procedur, weryfikacja skuteczności działań marketingowych i innych.

Często u nas biznesy zakładali pasjonaci i świetnie, ale na pewnym etapie żeby pójść dalej potrzebna jest twarda wiedza biznesowa i wsparcie marketingowe, finansowe, księgowe i dopiero teraz nadrabiamy te wszystkie zaległości. Jeśli do tej pasji z jaką działaliśmy dojdzie jeszcze ta część biznesowa, to wtedy nasz rynek zacznie rosnąć i nadrabiać zaległości. Same usługi trenerskie, zajęcia grupowe, sprzęt jaki mamy na salach, to tutaj nie mamy się czego wstydzić, to jest bardzo podobne wszędzie.

 

TCh: Kiedyś sam o tym myślałem, żeby coś takiego stworzyć, ale jest takie połączenie, mówi się medical fitness, to co zmieniliście nawet w nazwie, żeby to było związane ze zdrowiem, czyli nie tylko dbałość o wygląd, o sylwetkę, ale też żeby popracować nad swoim zdrowiem poprzez różne formy ruchu. Tutaj to się zmieniło w waszym klubie, tak? Czy widzisz, że w Polsce też w innych klubach robi się podobnie, że w tym kierunku się idzie?

 

TG: To była nasza nisza od wielu lat, rozwijaliśmy to, natomiast chyba pandemia była katalizatorem, który przyspieszył ten proces i widzimy, że wiele sieciowych, dużych podmiotów też zaczyna otwierać sektory, komórki poświęcone na rehabilitację, na trening prozdrowotny. To jest właśnie to, co musimy nadrobić. Ten trend jest świetnie zagospodarowany u naszych kolegów zza granicy, a my dopiero zaczynamy nadrabiać zaległości.

Jeśli popatrzymy na przekaz marketingowy, na oferty klubów, to coraz częściej tam się przebijają treści prozdrowotne, rehabilitacyjne, trening medyczny, wyprowadzenie po kontuzji. Gdybyś porównał ten przekaz z tym, co było 10 lat temu, to tam właściwie były tylko sylwetka, brzuch, pośladki, na wakacje. Moim zdaniem zatrzymanie się na tym etapie nie pozwoliło nam się dalej rozwijać i do części osób to nie przemawiało, bo jednak teraz wiemy, że ludzie potrzebują czegoś więcej, oczekują czegoś więcej niż tylko trening sylwetkowy. Oferta się pojawiła, dlatego oni teraz się w klubach pojawiają, zaczynają ćwiczyć.

 

TCh: Czego ludzie oczekują, przyjdą do klubu i co się z nimi stanie? Jakie mają cele?

 

TG: Zrobiliśmy takie badanie branżowe w Polsce, razem z agencją rozwoju SW Research, z którą współpracujemy dłuższy czas jako federacja i tam wyszło, że nadal pierwszym celem jest sylwetkowy, ale to już jest tylko 31%, a jeszcze jakiś czas temu to było znacznie powyżej 50%. Na drugim, trzecim miejscu są cele zdrowotne, czyli poprawa zdrowia ogólnego, żeby się lepiej czuć, dłużej żyć w lepszej jakości albo wyjście po kontuzji, po urazach, zabiegach, gdzie kiedyś to było na szarym końcu, a teraz to już jest kilkanaście, 20% tych ludzi, które z tego powodu wybierają ofertę klubów fitness.

 

TCh: Można powiedzieć, że świadomość ludzi się poprawiła.

 

TG: Albo się poprawiła albo my ją poprawiliśmy poprzez organiczną pracę, komunikację. Jakaś praca została wykonana i powoli widzimy tego efekty. W naszym klubie 10 lat temu jak startowaliśmy w nowej lokalizacji, mieliśmy 1 gabinet fizjoterapeutyczny. W tym momencie mamy 13, a w planach są kolejne 3, bo takie jest zapotrzebowanie na terenie tylko jednego klubu. Każdy gabinet ma grafiki wypełnione od rana do wieczora. Kolejne powstaną ponieważ ludzie potrzebują tego, chcą za to płacić i takie jest zapotrzebowanie.

 

TCh: Więcej ludzi idzie do gabinetów czy na salę?

 

TG: Na szczęście klub jest duży, także na salach też jest miejsce, żeby trenować, ale na pewno się to dzieje kosztem zajęć grupowych, ponieważ z dwóch sal kiedyś zrobiła się jedna i tych zajęć jest ⅓ tego, co było 5-6 lat temu. Ten trend na pewno jest bardzo widoczny.

 

TCh: Wszechstronnej opieki potrzebują wasi klienci.

 

TG: Wszechstronnej opieki, zindywidualizowanej opieki, bardziej specjalistycznej. To wymaga też odpowiednich kadr i fizjoterapeutów, trenerów medycznych. U nas można to znaleźć.

 

TCh: Mówiłeś, że wykonana została praca, też jakąś pracę wykonałeś ostatnio, bo napisałeś książkę.

 

TG: Tak, spełniłem swoje małe marzenie, książeczka jak widać jest. Nieduża, poręczna, przystępna, łatwa i dla każdego. Myślę, że ona jest bardziej skierowana do potencjalnych klientów, podopiecznych, niż do trenerów, ale do trenerów również, ponieważ starałem się zwrócić na te same aspekty, problemy, zagadnienia uwagę z dwóch punktów widzenia – podopiecznego, który przychodzi do klubu i tego trenera, który na niego czeka. Z doświadczenia zatrudniamy w tym momencie ponad 70 trenerów na terenie jednego klubu, ostatnio policzyliśmy, że przez okres działalności przeprowadziliśmy ponad 105 tysięcy treningów personalnych, jest to potężna baza, na podstawie której można pewne wnioski wyciągnąć.

 

TCh: Dosyć spore miasto.

 

TG: Spore miasto, to prawda, aczkolwiek i tak uważam, że jest to niezły wyczyn i doświadczenie tych lat, tych poprowadzonych treningów – oczywiście to nie wszystko tymi rękami, tylko zespołem, którym teraz staram się zarządzać – starałem się zawrzeć w książce, ona opisuje umiejętności miękkie.

Uważam, że jeśli chodzi o warsztat twardy, technikę pokazywania i wykonywania ćwiczeń, metodykę, cykle treningowe, przygotowanie motoryczne, to polscy trenerzy są na światowym poziomie i potwierdzają to zagraniczni instruktorzy, którzy przyjeżdżają, natomiast widzę braki w podejściu do klienta, obsłudze, umiejętnościach miękkich, empatii i na tym się skupiam, żeby wiedzieć do jakiego klienta w jaki sposób można się odezwać, żeby przyniosło to skutek, a nie żeby go do siebie nie zrazić i żeby on z nami został na długie lata, a nie uciekł po miesiącu czy po dwóch.

 

TCh: Książka jest na tyle świeża, że nie miałem jeszcze jej w ręku, bo świeżo z drukarni dopiero co wyszła.

 

TG: To jest egzemplarz sygnalny, który przyszedł parę tygodni przed pierwszym nakładem. Nakład dosłownie dziś albo jutro przyjedzie do mnie do domu, także bardzo świeżo.

 

TCh: Jeszcze nie miałem okazji zobaczyć co tam jest, widziałem za to spis treści i chciałem cię troszkę przepytać z tego, co jest w tej książce, żeby też ludzie, którzy nas słuchają i oglądają wiedzieli, co tam można znaleźć. Pierwszy punkt, co w ogóle tam jest napisane, co motywuje ludzi do aktywności fizycznej?

 

TG: O samej motywacji troszkę napisałem, bo starałem się, żeby ona była pisana prostym, przystępnym językiem, aczkolwiek w jednym aspekcie odwołałem się troszkę do wiedzy naukowej, psychologicznej. Są trzy rodzaje motywacji, napędów, które w społeczeństwie się rozkładają po równo. Takich czystych typów prawie nie ma, a są domieszki jednego lub dwóch z dominantem któregoś z nich i mamy typ motywacji osiągnięć, czyli sportowiec, typ afiliacyjny, czyli taki który lubi się opiekować innymi i typ władzy, który lubi skupiać wokół siebie uwagę i być zauważonym. Do każdej z tych osób trzeba mówić troszkę inaczej, bo to co u jednego przyniesie świetny efekt, drugiego odstraszy i przyniesie efekt zupełnie odwrotny.

Był naukowiec Maclaren, na Harvardzie opisał cały proces, przebadał w ciągu 50 lat masę ludzi i stwierdził, że nawet w ciągu życia przez oddziaływanie społeczeństwa te typy się nadal nie zmieniają, jeśli ktoś jest taki, a nie inny, to nie możemy go próbować z innej strony podejść, bo to się nie uda, to wszystko będzie na siłę, sztuczne i nie przyniesie efektu. Tutaj daję tipy co robić, czego nie robić, a później z doświadczenia wieloletniego wiem jak ci nasi klienci się tłumaczą, jakie mają wymówki, jak próbują się wykręcić, co ich ogranicza i też z tymi różnymi mitami, ich przekonaniami się rozprawiam.

Daję porady jak rozmawiać z osobą, która mówi, że nie ma czasu albo że jej się nie chce, albo że ją nie stać, bo cena jest pojęciem względnym i nie każdy musi trenować 3 razy w tygodniu z trenerem personalnym, bo to jest koszt znaczny. Są modele hybrydowe, że raz w miesiącu z trenerem, później samemu, później konsultacja i znowu, także można wypracować takie metody i odpowiednio to zakomunikować i okazuje się, że drogo to nie jest wcale tak drogo, wydawało mi się że mnie nie stać, a jednak stać. Tego typu porady praktyczne, z życia wzięte są tam zawarte.

 

TCh: Jesteś trenerem, fizjoterapeutą, tyle lat już pracujesz z ludźmi, w jaki sposób sam motywujesz te osoby?

 

TG: Tak jak opisałem, tylko z racji doświadczenia pewnie jak ktoś pracuje z ludźmi dłuższy czas, to co ja opisałem czuje intuicyjnie.

 

TCh: Łatwiej to rozpoznajesz z jakim typem masz do czynienia.

 

TG: Są testy i narzędzia, ale kilka odpowiednio zadanych pytań i obserwacji już z dużym prawdopodobieństwem udaje się trafić w tą osobę. Najważniejsze, żeby ta osoba zaczęła, bo ten pierwszy krok jest najtrudniejszy. Jeśli zaczęła, to za wszelką cenę musimy sprawić, żeby wytrwała co najmniej 3 miesiące, bo wiemy, że wtedy kształtują się naturalne nawyki. U jednego to są 2, u jednego 5, ale średnio 3 miesiące.

W tym okresie może być ciężko, możemy tą osobę motywować bardziej niż to będzie miało później miejsce, ale warto poświęcić w tym czasie pracę, bo mam wielu klientów, którzy sami mówią, że nie wierzyli, nie rokowali, a jednak po tych 3 miesiącach coś się zmieniło w ich głowach i mówią, że to jest teraz dla nich tak naturalne jak mycie zębów i nawet jak im się nie chce, to wiedzą że nie zawsze się musi chcieć, ale jest to sprawa w hierarchii priorytetów tak wysoka, ponieważ cały czas mówimy, że budujemy zdrowie, naprawiamy zdrowie, z tym się nie da dyskutować, trzeba iść i koniec, bo jak nie to będzie wizyta u lekarza, a lepsze to niż to.

 

TCh: Są też wskazówki czy elementy, które przekazujesz swoim klientom, podopiecznym dlaczego warto, oni pewnie wiedzą, myślę że większość wie dlaczego warto trenować, także nie musisz im przypominać jakie są zalety aktywności fizycznej, czy też jak rozmawiasz z nimi to dowiadujesz się, że czegoś nie wiedzą, że przez daną formę ruchu można poprawić sobie jakieś parametr swojego zdrowia.

 

TG: To jest najczęściej omawiane na pierwszej wizycie, w trakcie wywiadu, który u nas przeprowadzamy. Pierwsza wizyta trwa długo, około półtorej godziny rozmawiamy, robimy wywiad zdrowotny, pytamy się o preferencje, którą formę ruchu klient lubi bardziej, a którą mniej, bo mimo wszystko to musi sprawiać przyjemność, to musi być fun na jakimś etapie, bo ile można się zmuszać. Ze sobą musimy się czuć dobrze personalnie klient vs. podopieczny, a sam ruch też musi być przyjemny. Jeśli ktoś nie lubi bieżni, to może lubi orbitrek albo inne urządzenie, a jak nie lubi sztangi, to może lubi kettle, także trzeba dobrać taki rodzaj zajęć, żeby to zachęcało, a nie odstraszało.

Same walory prozdrowotne to oczywiście mówimy o tym w trakcie pierwszej wizyty, a później swobodnie w trakcie rozmów, w trakcie treningów o pewne rzeczy klient pyta, pewne rzeczy wypływają od nas, ale ważne, żeby to było naturalne. Mam klientów, którzy chodzą do mnie 12 lat, 2-3 razy w tygodniu, nie wyobrażam sobie, żebym im wywiad medyczny za każdym razem robił, bo ani ja ani oni by tego nie znieśli, tylko rozmawiamy o wszystkim, przemycamy treści twardsze, konkretne.

Czasami ktoś zachoruje, czasem ktoś złapie kontuzje, pojedzie na narty, nie przygotuje się odpowiednio, zje i coś mu zaszkodzi albo na wadze się zaczyna dziać coś niepokojącego – odsyłamy na konsultacje dietetyczne, fizjoterapeutyczne, mamy wokół siebie cały zespół ludzi, którzy stopniowo, organicznie uświadamia klienta i on już później jest świetnie wyedukowany i potrzebuje wsparcia, motywacji na bieżąco.

 

TCh: Mówiłeś o różnych formach ruchu, które mają sprawiać przyjemność. Są pewne trendy, mody, innowacje w fitnessie, pewnie co chwilę coś nowego się pojawia. Miałem tutaj kilku gości, np. aerial joga, czegoś takiego jeszcze niedawno nie było czy różnego rodzaju formy ruchu niszowe czy innowacyjne, czy sprzęt jakiś. Czy widzisz coś, co akurat teraz jest na topie, co może warto by było spróbować czy może jeszcze czegoś w Polsce nie ma, a wydaje ci się że to jest super innowacyjne?

 

TG: Co do innowacji, oczywiście śledzę, ale podchodzę do tego troszkę z dystansem zawsze. Żeby ocenić czy coś się przyjmie, na ile jest skuteczne potrzeba czasu, a często jest tak, że tak jak te innowacje się pojawiają, tak szybko znikają. Na pewno widzimy teraz bum i intensywnie rozwijający się rynek EMS, czyli treningu z elektrostymulacją. Swoje zdanie na temat tego produktu mam, ale spróbowaliśmy, mamy jeden gabinet z treningiem EMS i obserwujemy na ile ludzie będą chętni z tego korzystać.

Staramy się nie budować treningu wokół produktu i nazwy, tylko wokół ruchu i człowieka, bo często te nowości to jest to, co było już dawno, tylko ktoś to nazwał, zrobił wokół tego marketing i robi na tym biznes. Mieliśmy treningi TRX, trening na podwieszkach jako element treningu wykorzystujemy bardzo często, ale też żeby całą godzinę robić na tym i tylko na tym – nie widzę takiej potrzeby. Nie mamy takich zajęć produktowych, ale staramy się ze wszystkiego czerpać po troszku i wdrażać w treningi zindywidualizowane, niekoniecznie za jakimś trendem podążać tylko chwaląc się, że u nas nowość już jest, a gdzieś tam jej nie ma, tak do tego podchodzimy.

 

TCh: Podoba mi się, że bardziej w ogóle o ruchu myślicie, a nie tylko o modzie.

 

TG: Biomechanika, anatomia, fizjologia jest ta sama, a czy ktoś to nazwie XYZ czy ABC to umówmy się, to są produkty czysto marketingowe i umiejętność stworzenia wokół tego szumu, otoczki.

 

TCh: Jaka jest twoja ulubiona forma ruchu? Wiem, że biegasz.

 

TG: Biegam i chyba ta właśnie. Trenowałem wyczynowo bieganie przez wiele lat, do 3 roku studiów, teraz biegam amatorsko, już swoje medale, osiągnięcia z czasów zawodniczych mam, także sportowo jestem spełniony, a tutaj troszkę dla zdrowia, ale też w biegach ulicznych zdarza mi się wystartować. Zaraziłem w tym mojego synka, jak są jakieś biegi dla skrzatów, dla dzieci to on też chętnie bierze udział. Biegam 3-4 razy w tygodniu, uzupełniam to pływaniem, trenuję na siłowni, także holistycznie staram się podchodzić, do czego zachęcam, bo każdy ruch jest dobry jeśli jest rozsądnie prowadzony i wykorzystywany.

 

TCh: Zawsze chcę zadać to pytanie na koniec, a wcześniej praktycznie uzyskuję odpowiedź, chciałem zapytać się ciebie, na podstawie książki czy na podstawie tego, co powiedziałeś – jaka jest twoja recepta na ruch?

 

TG: Rozumiem, że nie dla mnie, tylko dla potencjalnego podopiecznego, który nas odwiedza?

 

TCh: Ogólnie, dla wszystkich.

 

TG: Po prostu się ruszaj, nie wymyślaj wymówek, znajdź sobie taką formę ruchu, która ci będzie sprawiała przyjemność. Popytaj mądrej osoby jak tą dyscyplinę czy ruch uprawiać, żeby nie zrobić sobie krzywdy.

 

TCh: Dziękuję ci bardzo Tomku.

 

TG: Ja również dziękuję.

 

TCh: Dziękuję również za to, że słuchacie, oglądacie, komentujecie. Chciałem tylko przypomnieć, że co środę o 12:00 pojawia się nowy odcinek podcastu Recepta na Ruch, także zapraszam i do zobaczenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *