Aleksandra Łabędź – BODYART – sztuka ruchu.

Aleksandra Łabędź – BODYART – sztuka ruchu.

Recepta na ruch
Recepta na ruch
Aleksandra Łabędź - BODYART - sztuka ruchu.
/

W tym odcinku podcastu wspólnie z Aleksandrą Łabędź rozmawiamy o sztuce ruchu, czyli BODYART.

Aleksandra Łabędź – Head Coach, założycielka mo.Studio i trenerka personalna. Instruktorka BODYART w stopniu ELITE, prezenterka i szkoleniowiec, która współpracuje z ludźmi ambitnymi i aktywnymi zawodowo. Pomysłodawczyni i współtwórczyni sportowej marki odzieżowej MO Apparel. Twórczyni projektu wspierającego rozwój tancerzy mo.forDancers.

Sport towarzyszy jej od najmłodszych lat. Tańczyła, skakała o tyczce, trenowała u boku służb specjalnych, stawała na podium amatorskich zawodów crossfitowych, a w 2016 roku zdobyła tytuł Mistrzyni Świata Kettlebell Lifting.

Po okresie ciężkich treningów, postanowiła odnaleźć swoją kobiecą energię i zadbać o zdrowie. Wybierając trening BODYART, zmieniła podejście do ciała i umysłu o 180 stopni. Wprowadziła w swoje życie szereg zmian, by czuć się dobrze ze sobą, w swoim towarzystwie i ciele. Dzisiaj, korzystając ze swoich doświadczeń, inspiruje innych do wprowadzania zmian. Ambicją Oli jest by trenujące z nią osoby, stawały się świadome potencjału, jaki drzemie w ich ciele i umyśle.

Z Aleksandrą rozmawiamy między innymi o:

✅ jej doświadczeniu trenerskim

✅ drodze do BodyArt

✅ tym czym jest sztuka ruchu

✅ różnych formach BodyArt

✅ zaletach tego treningu

✅ pracy z amatorami i profesjonalistami

✅ jej recepcie na ruch

 

Treść całej rozmowy:

T – Tomasz Chomiuk

A – Aleksandra Łabędź

T: Cześć, witam was w kolejnym odcinku podcastu Recepta na Ruch. Dzisiaj moim gościem jest Ola Łabędź, instruktorka, trenerka zdrowego stylu życia i właścicielka studia MO.

 

A: Tak jest, dokładnie, nic nie pomyliłeś, wszystko się zgadza. Witam was serdecznie i witam też ciebie Tomku.

 

T: Jesteś trenerką, instruktorką jakiej w tej chwili głównie formy ruchu?

 

A: Jeżeli chodzi o bycie instruktorką, to jestem instruktorką bodyART na poziomie elite, czyli najwyższego jaki możemy w tym treningu licencjonowanym uzyskać. Trenerką personalną wielu różnych płaszczyzn, ze względu na to, że obecnie korzystam ze wszystkiego, czego dowiedziałam się w całym swoim życiu trenerskim, więc nie chciałabym się tutaj zamykać na jedną formę ruchu, raczej dobieram indywidualnie do swoich podopiecznych, ale jeżeli mamy nazwać instruktora jako instruktora, to powiem, że bodyART.

 

T: BodyART teraz, ale ta ścieżka ile lat trwała, żeby do tej formy dojść?

 

A: 6 letnia, obecnie pracuję z ciałem podopiecznych, bo raczej od tego momentu bym się zawodowo zatrzymała, swoim jeszcze wcześniej. Z moimi podopiecznymi to 11 lat.

 

T: Jak to po kolei wyglądało? Od 6 lat jest bodyART, a co było wcześniej?

 

A: Wcześniej jako dziecko tańczyłam do wieku nastoletniego. Później też, równolegle skakałam o tyczce, a później pojawił się fitness. Pojawił się dosyć szybko, bo miałam 16 lat. Zrezygnowałam z tańca i skoku o tyczce, bo byłam w bardzo silnych zaburzeniach odżywiania. Zapytałam się Tomka, czy to jest moment, żeby o tym wspomnieć, ale jak najbardziej, uważam że dzięki temu poszłam dalej i znalazłam się w miejscu, w którym jestem i dlatego też pracuję z ciałem swoich podopiecznych, więc o tym wspominam.

Pojechałam na pierwsze zajęcia fitness z paniami, które były koło 40stki, dla mnie wtedy w ogóle wiecie, 16 latka z 40 latkami, no gdzie, ale było cudownie, bo to była super energia kobiet, które mówiły “ojej, przyszła Ola, ma tyle energii, tak się wspaniale rusza”, to mi pomogło wyjść z tych moich niekoniecznie fajnych momentów. Poznałam tak też swojego pierwszego trenera Radka, pierwszego mentora można powiedzieć, potem Monikę, która mnie prowadziła też fitnessowo. Dużo się od nich uczyłam, jedna droga mi zaaplikowała to, że od Moniki dostałam troszeczkę mentalnego podejścia, a od Radka – wojskowy – więc trening, to się dzieje tak.

Tak się zaczynało, a później zaczęłam się szkolić. Chodziłam na różnego rodzaju szkolenia, TRX, kettle. Fitness był dla mnie “idę, robię, tu step, a potem ABT, TBC i klasyczne formy ruchu fitnessowe”. Później pojawiło się sylwetkowe podejście, bo to radzenie sobie, cały czas sylwetka, sylwetka, ja też kiedyś byłam w tym nurcie, gdzie sylwetka była numerem 1, a nie do końca chodziło o sprawność. Nie oszukujmy się, dziewczyna, która ma sprawne ciało nie szuka dalej tej sprawności, nie myśli o tym, dopiero to przychodzi z czasem. Szłam sobie dalej w różnego rodzaju szkolenia, jak tu sobie pomóc, żeby coraz lepiej wyglądać.

Pojawił się trening sylwetkowy, moje silne zaburzenia wpłynęły na to, że zdrowie mi się posypało, więc sylwetki nie mogłam osiągnąć, wszystko szło w drugą stronę, wszystkiego wtedy było za dużo. Pracowałam z podopiecznymi, prowadziłam zajęcia, wszystkiego było bardzo dużo. Następnym krokiem w mojej karierze zawodowej były kettle, podnoszenie ciężarów wytrzymałościowo-siłowych, czyli kettlebell lifting, gdzie w 3 lata zdążyłam zdobyć mistrzostwo świata, pójść dalej, udowodnić sobie, że jest to sportowy efekt, potem crossfit, a później bodyART. W crossficie też startowałam.

 

T: Bardzo dużo form poznałaś, w pewnym momencie stwierdziłaś, że bodyART jest najbardziej pasujący. Co spowodowało, że spośród tych wielu różnych form, których się nauczyłaś, które sama doświadczyłaś, prowadziłaś swoich podopiecznych tymi różnymi formami, które poznałaś? W tej chwili coś jeszcze łączysz, czy jesteś stricte w bodyART, który jest licencjonowaną formą?

 

A: Czy łączę – łączę do tej pory, ze względu na to, że każda forma ruchu wprowadziła bardzo dużo w moje życie, ale jak spytałeś się mnie teraz dlaczego bodyART, z wnętrza ze mnie wyszło, że jestem bardzo mocno połączona z ciałem, ciało z głową, emocji w tym wszystkim mam bardzo dużo. Tak naprawdę bodyART urzekł mnie jako jedyny na początku tej drogi, gdyż jak doświadczyłam pierwszy raz tego treningu, to wylały mi się wszystkie emocje. Zryczałam się jak cholera, do końca nie wiedziałam z czego to wynika i dlaczego tak się stało po treningu.

 

T: Kiedy to było?

 

A: To było na pierwszym treningu we Wrocławiu, gdzie pojechałam na szkolenie instruktorskie i nie do końca wiedziałam gdzie jadę. Miałam szkolenie z Martą Tymoszewicz-Bednarz, właścicielką BodyART Polska, szkoły bodyART. To było dla mnie tak niesamowicie oczyszczające, że poczułam jak mi totalnie ciężar z ciała schodzi. To doświadczenie pokazało mi “dobra, to jest coś, czemu chciałabym się bliżej przyjrzeć, bo czuję się po tym tak dobrze jak nigdy wcześniej”, więc to chyba to.

 

T: Czym jest bodyART? Z twojego doświadczenia i w ogóle czym jest bodyART, jak to się opisuje? Jest to licencjonowana forma ruchu, więc reguły tam panują. Jaka jest definicja?

 

A: Jakby sobie wejść na szkołę BodyART Polska, to przeczytamy, że jest to trening inspirowany jogą, oparty na ćwiczeniach fizjoterapeutycznych i terapeutycznych. Pierwszą formułkę taką bym wrzuciła, w takim wydaniu. Połączenie podejścia zachodniego ze wschodnim, dla mnie to jest tym, ze względu na to, że bardzo dużo rzeczy jest z medycyny chińskiej, z podejścia żywiołów, z tego połączenia body and mind z podejściem zachodnim, czyli z pracą naukową różnych trenerów z treningu funkcjonalnego, który wykorzystujemy jako trenerzy czy fizjoterapeuci klasycznie w naszych treningach z podopiecznymi.

To jest coś, co w tym momencie daje balans pomiędzy tą strukturą pracy i tym, że pracujemy wzmacniając, mobilizując i jesteśmy sprawnymi ludźmi z połączeniem: okej, mamy coś jeszcze więcej w środku, ale pozbędziemy się wszystkich dogmatów, nie mamy tutaj wiary, np. jak w jodze, dlatego jest inspiracja jogą, a nie czysto połączenie z jogą. BodyART wyciąga wielu specjalistów z różnych dziedzin sportu i podejścia, żeby opracowywać różnego rodzaju moduły, które dają człowiekowi zupełnie inny efekt. W bodyART możemy iść na lekcję, która jest medical and recovery, skupia się na mobilizacji, większych zakresach ruchów w stawach i na tym, że robimy regenerację i korzystamy z metod Lowena, a możemy pójść na deep work, możemy pójść na BAX.

Deep work jest to trening interwałowy, który jest połączeniem body and mind przez to, że 2 minuty pracujemy na danej sekwencji funkcjonalnej, która wychodzi z ciała i jest oparta na tej strukturze, ale pracujemy na bardzo wysokim tętnie przez 2 minuty, po to żeby przez minutę mózg się nauczył, a kolejną minutę mógł się odłączyć i popracować sobie wyrzucając emocje, a cały czas interwał jest, więc cardio waskularne działa.

BAX to trening, który najczęściej wykorzystuję w pracy z zawodnikami, z tancerzami, gdyż jest połączeniem treningu atletycznego z treningiem powięziowym. To trening dla zabieganych, jestem szkoleniowcem w Polsce tego treningu, gdyż pracujemy sobie siła, wytrzymałość, wszystkie struktury, które mieć musimy i wkładamy do tego trening powięziowy. Dzieląc sobie na bloczki, jeżeli chcemy robić trening w tygodniu, to wiadomo, że sportowiec musi mieć rozpisaną różnorodność, tu mamy trochę combo w jednej godzinie. Zależy co chcemy uzyskać, tam idziemy.

 

T: Od celu tak naprawdę zależy.

 

A: Taki spektrum specjalistów pracuje nad tymi treningami, nad modułami, żebyśmy my jako trenerzy mogli dawać gotowy produkt naszym podopiecznym i rotować ćwiczeniami w ramach tego, co chcemy uzyskać na zajęciach.

 

T: Są różnego rodzaju treningi w ramach bodyART, ile czasu trwa nauka żeby zostać instruktorem?

 

A: Żeby zostać instruktorem level 1 są chyba 3 zjazdy po 3 dni, już teraz nie pamiętam, nie chcę powiedzieć na 100% żeby nie było, że coś pomieszałam, ale na pewno mamy 3 pełne dni i widzimy się na 2 albo 3 dodatkowych zjazdach. To jest level 1, podstawa.

 

T: A ile jest leveli?

 

A: Dużo. Jest bardzo dużo.

 

T: Jak ktoś będzie chciał się dowiedzieć, to sobie wygoogluje.

 

A: To nie jest tak, że mamy 4 moduły, ale są podstawowe.

 

T: To się też pewnie cały czas rozwija, tak jak w innych formach.

 

A: Dokładnie tak.

 

T: Olu, powiedziałaś że pracujesz z tancerzami, z zawodnikami, z kim jeszcze pracujesz i jak ta praca wygląda?

 

A: Pracuję ze wszystkimi ludźmi, którzy chcą. Na ten moment jest 50-50, pracuję z kobietami i mężczyznami, którzy głównie siedzą za biurkiem. Ja moich podopiecznych definiuję tak, że są to ludzie, którzy chcą od życia więcej, osiągają bardzo duże sukcesy zawodowe, chcą się rozwijać, bo to jest bardziej o tym, jakich ja ludzi do siebie przyciągam. Ja takich ludzi do siebie chcę przyciągać, więc tacy przychodzą, osiągają dużo, chcą się rozwijać i zawodowo i prywatnie na wielu różnych płaszczyznach, ale bardzo dużo siedzą i potrzebują ruchu, który będzie dopasowany w 100% do nich, a dzięki temu będą mieli równowagę i poznają trochę tajników jak równowagę uzyskać.

Z drugiej strony mam tancerzy. Tancerzy dzielę na tancerzy profesjonalnych, zawodowców, czyli mówię o nich zawodnicy, ze względu na to, że dla mnie to jest osoba, która z tego zawodu się utrzymuje, chce być profesjonalna w 100% w tym co robi, chce się rozwijać w tym co robi i też dla nich robię wszystko to, co jest dla nich niezbędne w tańcu, a tańcem nie jest. Druga grupa to tancerze pasjonaci, tutaj również pracuję na takiej płaszczyźnie, że okej, chcemy, pracujmy, tańczymy, chodzimy na zajęcia grupowe, rozwijamy się w tym, ale zdajemy sobie sprawę, że trening fizyczny jest potrzebny, żeby utrzymać sylwetkę czy pokonać pewne ograniczenia, które w ciele się pojawiają. To jest takie spektrum podopiecznych, którzy ze mną pracują.

 

T: Rozumiem, że z każdym pracuje się trochę inaczej, ale bodyART poza tym, że ma różne rodzaje swoje, o których wspomniałaś, to jak wygląda taka typowa jednostka treningowa, pojedyncza sesja?

 

A: Pytanie czy mówimy o bodyART czy o treningu personalnym, który prowadzę?

 

T: O bodyART. O treningu personalnym za chwilę.

 

A: W bodyART jest tak, że wszystko zależy od tego, tak jak mówiłam odnośnie modułu i celu, który mamy na daną jednostkę, daną grupę. Ja osobiście jak już mam grupę osób, nie mówię o treningu personalnym, tylko mówię o grupie, bo bodyART jest kierowany do zajęć grupowych. Można pracować z nim na treningach personalnych, ale dedykowany jest głównie do zajęć grupowych jako bycie instruktorem.

Ja mam tak w tym momencie, że patrzę z czym przychodzą ludzie. Jeżeli jest to wieczór i potrzebują totalnego odprężenia i zrelaksowania i widzę, że ich ciała do mnie krzyczą “Ola pomóż, bo było ciężko w robocie”, to mówię “dobrze, to sobie pracujemy wolniej, spokojniej, mobilizujemy, otwieramy te zakresy i wypuszczamy powietrze dobrze, jest okej na koniec dnia, miło przyjemnie w tym ciele jest”. Dzisiejsze zajęcia, przychodzą ludzie wyspani, jest niedziela, godzina 10, widzę że mogę zrobić coś więcej, widzę, że może się pot po czole polać, więc spokojnie korzystam z tego, że pompki będą i trochę będą w te sekwencje wplecione pompeczki i troszeczkę tego tętna pójdzie do góry i też zmobilizujemy ciało.

Uważam, że ciało powinno się rozwijać na wielu różnych płaszczyznach, więc staram się wyciągać to co mogę i na ile to ciało podopiecznych mi pozwala, żebym mogła im tam dołożyć i dobudować cegiełkę do ich sprawności. Podsumowując to, o co pytałeś, jak wygląda taki trening, powiedziałabym bardziej o sekwencjach. To nie jest tak, jak w treningu personalnym, że mamy przysiad i będziemy teraz budować go na dwunastu powtórzeniach, pięciu, ośmiu i jak mamy w programowaniu treningowym, tylko działamy sekwencja po sekwencji, jedna wynika z drugiej. To wszystko płynie, cały trening płynie, prawie jakbyśmy trochę tańczyli.

 

T: To jest bodyART, art to sztuka.

 

A: Nie mogę się z tym nie zgodzić.

 

T: Rozumiem, że jest jakaś choreografia? To jest podcast, opowiedz aby osoby, które słuchają mogły sobie wyobrazić jak to wygląda. Rozumiem, że tempo może być bardzo różne.

 

A: Tak, tempo może być bardzo różne.

 

T: Ruchy, które się tam wykonuje też mogą być bardzo różne, z większym obciążeniem, z mniejszym obciążeniem, własny ciałem?

 

A: Z ciałem, z własnym ciałem, bodyART jest tylko z własnym ciałem.

 

T: Czy to przypomina taniec? Był tutaj gość, który prowadzi zajęcia animal flow, tam też jest określona choreografia nawiązująca do określonych zwierząt. Jak jest w bodyART?

 

A: W bodyART mamy nie tyle choreografię, a ćwiczenia, które są oparte na danych sekwencjach. Gdy uczymy się danej sekwencji, która wychodzi z 4 różnych ruchów, to my nadbudujemy, aż wreszcie będziemy mieć pełne ćwiczenie. Wiele osób, które myśli że bodyART jest tańcem, pomyśli sobie “nie dam rady, nie mam koordynacji ruchowej, z muzą to totalnie na bakier, absolutnie”. Po pierwsze – nie musimy iść z muzą, bodyART daje nam swobodę, muza sobie może być, a może jej nie być. Ona dodaje atmosferę na zajęciach, ale też równie dobrze mogłoby jej nie być, moglibyśmy pracować muzyką jako swoim oddechem.

Jakbym tłumaczyła podopiecznym- chodźcie na bodyART, to sekwencja ruchów będzie tak poprowadzona, że się wszyscy nauczą. Będąc w ruchu ostatecznym, który chce, żeby był, muszę nadbudować to wszystko. Nie wchodzę w skomplikowaną kombinację od razu, tylko zawsze powoli buduję, chyba że prowadzę już ósmy tydzień daną lekcję, którą opracuję na samym początku, to wszyscy już znają to, co jest wcześniej, więc jesteśmy w stanie pójść na wyższy poziom i zacząć później. To też zależy z kim pracujemy i jak pracujemy.

Kolejnym elementem jeśli chodzi o najważniejsze – oddech. Najpierw nas prowadzi oddech, a potem prowadzi nas ciało. Dużo osób mówi, że jest to gdzieś, można by było porównać do tańca, ale tańcem absolutnie nie jest. To nadal są ćwiczenia, które przechodzą jedne po drugim, bo jedne wynikają z drugiego. Jak wejdziemy w pozycję stojącą, to wiemy że później mamy opcję na wyjście w różne inne ćwiczenia. Jak wejdziemy w podpór, to wiemy, że z podporu wychodzimy do danego ćwiczenia.

To wszystko płynie, lekcja płynie, więc trochę to wygląda jakby było taneczne, a czasami jak ktoś spojrzy na to z boku, to mówi że jest choreografia, jedno po drugim, wszyscy robią to samo. My jako instruktorzy mamy poprowadzić ludzi, żeby wiedzieli co następne będziemy robić.

 

T: Miałem pytanie odnośnie tempa i oddechu. O tempie wspomniałaś, powiedziałaś o roli oddechu, o niezwykle ważnej roli oddechu.

 

A: On jest najważniejszy.

 

T: Jakbyś mogła głębiej troszeczkę?

 

A: Oddech to życie drodzy państwo.

 

T: Nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej, raczej byśmy nie rozmawiali gdybyśmy nie oddychali.

 

A: Oddech to życie, dlatego tak ważną rolę odgrywa oddech w bodyART, ponieważ nawet gdy chcemy otworzyć nasze ciało, to musimy tam włożyć oddech. To samo wychodzi z medycyny chińskiej, mamy yin yang, równowaga i o tę równowagę najbardziej nam chodzi, dlatego wdech i wydech są taką kluczową i podstawową rolą w bodyART. To, że są różne metody oddechu i można by było o nich osobny podcast nagrać…

 

T: Mieliśmy, to był pierwszy podcast.

 

A: Dlatego jest to najważniejszy element, bo wszystko zaczyna się od oddechu, a potem możemy sobie mówić o ruchu. Jeżeli się zaciśniemy w oddechu, to nie mówmy o tym, że zwiększymy zakres ruchu, bo nie ma takiej opcji. Ciało potrzebuje oddechu żeby złapać przestrzeń, ale potrzebuje też oddechu po to, żeby zacisnąć ciało, ściągnąć, praca izometryczna musi być również w odpowiednim oddechu, dlatego ten oddech jest tak mocno wyciągnięty na pierwszy plan.

 

T: Zatrzymując się na oddechu, jeśli wykonuje się określone ćwiczenia czy sekwencje, to też nauczasz jak dokładnie oddech ma być wtedy prowadzony?

 

A: Tak, wszystko w bodyART ma swój sens i logikę, wszystko jest po coś. Nie ma tam takiego miejsca na zastanawianie się dlaczego ja to robię, bo ja wiem dlaczego to robię. Może dlatego tak mnie bardzo urzekł bodyART, bo on mi w końcu pokazał i uświadomił po co ja robię dane rzeczy, co z czego wynika, dlaczego mam to zrobić. To samo jest tutaj jeżeli chodzi o oddech, wiem w którym momencie i wszyscy podopieczni się uczą, że jeżeli wyciągam się w górę to wtedy biorę wdech. Wszystko co jest otwarciem to wdech, jak zamknięcie to wydech. Samo wynika z ćwiczenia, jak bierzemy się za jakiekolwiek ćwiczenie, to wiemy co mamy zrobić.

 

T: Powiedziałaś o grupowych zajęciach, miałaś jeszcze powiedzieć jak wygląda trening personalny, który prowadzisz.

 

A: Trening personalny jest zbiorem całego mojego doświadczenia zawodowego. Korzystam ze wszystkiego czego się nauczyłam. Korzystam z bodyART, głównie wyciągam bodyART wtedy, kiedy widzę, że jest potrzeba zwiększyć zakresy ruchu, kiedy mam ochotę popracować z oddechem, mam ochotę popracować tylko i wyłącznie z obciążeniem własnego ciała, nie używając żadnych dodatkowych obciążeń, rozwinąć podopiecznych i pokazać im różne inne dodatkowe ćwiczenia albo popracować powięziowo.

Używam bodyART wtedy, kiedy chcę podopiecznych zrelaksować, na koniec sesji na przykład, albo popracować z nimi sesją oddechową, widzę że jest totalnie brak możliwości na to, żeby popracować z kimś siłowo, to zabieram się za bodyART. Jak ja podchodzę do treningu personalnego? Większość ludzi, którzy przychodzą na trening potrzebuje być troszeczkę bardziej sprawnymi, o tak bym powiedziała, a za sprawnością stoi najczęściej brak siły, brak jakiejkolwiek wytrzymałości, wszystko pozamykane, zamknięte klatki, postawa musi się poprawić. Jak już mówię o takiej strukturze pracy, to zaczynam rozgrzewką, dużo pracuję z rolką bo to jest coś, co ludziom jest potrzebne, potrzebują troszeczkę się rozluźnić na start.

Pracuję mobilizacyjnie daną rozgrzewką, tutaj wiele ruchów z bodyART wplatam, ale wyciągam to, czego potrzebuję do danego podopiecznego. Pracuje później aktywacyjnie, tutaj również pracuję wyciągając rzeczy z bodyART, ale nie tylko, bo też wyciągając rzeczy z klasycznego treningu funkcjonalnego, pracę z obciążeniem lekkim lub gumami oporowymi, żeby ludzi zaktywować, nauczyć ich tego, że mają ruszyć to co mają między uszami i popracować z tym ciałem, żeby połączenie zrobić, żeby te nowe połączenia wybudować, wyklarować. Potem ich uczę danych wzorców ruchowych, uważam że na wzorcach ruchowych bardzo warto pracować, przysiad, martwy ciąg czy pompka, podciąganie itd.

Wszystkie rzeczy, które wiemy, że trzeba przełożyć w trening, układam to sobie tak, w relacji tego co kto potrzebuje i kto ma jakie zakresy. Z zawodowymi sportowcami, tak jak mówię na tancerzy profesjonalistów, pracujemy również dając im różne inne cechy, których oni potrzebują do tańca, ale stricte mówimy tu o przygotowaniu fizycznym. Nie robię już rzeczy typu piruety, wszystko co tańcem i techniką tańca jest robią na sali, ze mną pracują fizycznie, przygotowują się strength and conditioning, to jest o moich kompetencjach i treningu.

 

T: Czyli przygotowanie motoryczne bardziej, a nie wchodzisz w taniec.

 

A: Lubię mówić, że to jest przygotowanie fizyczne, a nie motoryczne. Dla mnie przygotowanie motoryczne jest czymś jeszcze więcej, do końca bym powiedziała, że nie określone. Dla mnie jest to bardziej namacalny trening fizyczny, niż trening motoryczny.

 

T: Zgadza się, tak samo jak można powiedzieć, że nie do końca trening fizyczny, bo zawsze to jest trening fizyczny i przy okazji umysłu.

 

A: O właśnie. Śmieję się zawsze, że mówię o sobie, że ja ćwiczę ciało i umysł lub ciało i mózg.

 

T: Olu, dużo było już wspomniane o zaletach bodyART, ale jakbyś to tak zebrała, to jakie widzisz, że osiągasz efekty?

 

A: Jeżeli chodzi o bodyART, to takim niepodważalnym efektem, czego nie doświadczyłam wcześniej ja i moi podopieczni również, jest bardzo mocne połączenie ciała i umysłu albo inaczej – umysłu z ciałem. To, że podopieczni zaczynają dostrzegać w życiu codziennym pewne rzeczy w swoim ciele, czego nie dostrzegali wcześniej i potrafią sobie z nimi poradzić sami bez mojego udziału.

Potrafią sobie wyciągnąć te metody z sali, z których korzystamy i zaaplikować je w danych sytuacjach jeżeli tego potrzebują, np. jak to są sytuacje stresowe, coś ich boli w danych momencie i to nie wynika z tego, że pojawiła im się kontuzja, bo najczęściej tak nie jest, tylko że tak ich coś spięło, że wiedzą z czego to wynika, wiedzą w którym momencie się pojawiło, jaka sytuacja do tego doprowadziła i wiedzą jakich metod mają użyć.

To jest dla mnie największy atut tego co daje bodyART ze względu na to, że to jest namacalne czucie w danym momencie, że coś się odblokowuje, albo że ma się takie połączenie z ciałem, że ludzie, którzy nigdy się nie ruszali nie są w stanie swojego ciała aktywować, czują je tak mocno, że są w stanie funkcjonować na co dzień lepiej niż 10 lat temu, 15 lat temu albo jak byli młodzi. To jest dla mnie największy namacalny efekt.

Oprócz tego klasyczne- zwiększa siłę, zwiększa wytrzymałość, poprawia jakość życia, poprawia jakość funkcjonowania na co dzień. Mamy lepszy sen, jesteśmy bardziej zregenerowani i odprężeni. Mogłabym gadać o tym i gadać.

 

T: To super, największy efekt zauważalny, to jest ta zwiększona świadomość własnego ciała. Już takie działanie automatyczne, wyrobienie pewnego nawyku, że jak jest jakaś sytuacja, to oni wiedzą co z tych zajęć twoich można włożyć i zrobić.

 

A: To jest tak wielka świadomość ciała, że to już nawet nie tyle jak tutaj napiąć nogę, rękę czy ustawić ciało, tylko zdają sobie sprawę, w którym momencie pojawia się sytuacja stresowa i z czego wynika dane napięcie. Tego ludzie nie mają jak przychodzą, oni czują że coś ich boli, ale z czego to wynika, to nie mają pojęcia.

 

T: Nie wiedzą nawet, że są ponapinani.

 

A: Dokładnie, nawet o tym nie wiedzą, że są ponapinani, oni myślą, że tak mają wszyscy. Potem się okazuje, że jednak nie i można inaczej.

 

T: Doświadczam tego na stole, jak mam pacjenta i proszę, żeby ktoś się rozluźnił, to nie potrafi się rozluźnić, bo stwierdza, że już jest rozluźniony, a jest cały napięty. To jest namacalne, że nie każdy potrafi, nie każdy ma wiedzę, świadomość, czucie, gdzie w którym momencie jest napięty, a w którym rozluźniony.

 

A: Uważam, że my jako trenerzy, fizjoterapeuci robimy kawał dobrej roboty dla ludzi.

 

T: Też mam taką nadzieję.

 

A: Naprawdę czasami mam wrażenie, że aż nazywają nas cudotwórcami.

 

T: Zdarza się. BodyART, prowadzenie różnego rodzaju zajęć doprowadziło do tego, że stworzyłaś własne studio, przestrzeń MO.

 

A: Przestrzeń do pracy z ciałem, umysłem i emocjami, to jest najlepsze co możemy tutaj opisać, jeżeli chodzi o studio MO. Pierwsze studio powstało pod koniec 2017 roku, ale to nie było jeszcze takie studio jakie ja bym chciała, żeby było. Uważam, że to było z wnętrza mojego, gdyż ja szukałam i uważam, że jestem bardzo mocno w szukaniu równowagi i o podejściu do tego, żeby mieć równowagę w ciele, w życiu, biznesie, w czymkolwiek jeżeli chodzi o moje podejście.

 

T: Wellbeing.

 

A: Tak, tej równowagi szukam i szukam. W tym momencie jak teraz siedzimy i rozmawiamy, to mogę powiedzieć, że drugie moje studio, które otworzyliśmy na początku tego roku, w styczniu jest miejscem, gdzie 100% równowagi w tym jest.

 

T: Czym różni się studio numer 1 od studia numer 2? Co musiałaś zmienić, żeby to było miejsce, które daje równowagę?

 

A: Siebie.

 

T: To nie trzeba było studia zmieniać.

 

A: Uważam, że życie to są jedne wielkie zmiany, zdecydowanie zmieniłam siebie, swoje podejście, bo wtedy byłam okej, przestrzeń to jest jedno, była ciemna, zupełnie inaczej wygląda teraz ta, którą mamy obecnie, ale to była ciemna przestrzeń. Ja byłam w mroku, szukaniu siebie i wtedy był to moment, że chciałam równowagi nauczać, ale jej sama w sobie nie miałam.

 

T: Trochę się gryzło.

 

A: Gryzą się różne rzeczy jak się nie jest w 100% tym, o czym się mówi, bo i wizualnie byłam totalnie opuchnięta, zmęczona, zasuwałam bo to otwarcie nowego studia, więc trzeba było jakoś połączyć i jeszcze wtedy kończyłam swoje zawody i podnoszenie ciężarów, ostatnie moje mistrzostwa Polski, które nie skończyły się dobrze, bo totalnie zdrowotnie podupadłam. To trochę się nie spinało.

Chciałam w tamtym studiu łączyć pomiędzy podejściem crossfitowym, ale też nie takim jakie możemy sobie wyobrazić, czyli szybciej, mocniej, więcej, tylko zdroworozsądkowo, bo crossfit w swoich podwalinach jest naprawdę super, a nie w tym co się wynaturzyło. Nigdy nie byliśmy jako box crossfitowy nazwany z tego powodu, ale dużo z crossfitu ciągnęliśmy z Michałem. Z drugiej strony zapraszałam ludzi na bodyART na salę, żeby była równowaga. O tym, że możemy ćwiczyć troszeczkę mocniej, żeby mieć efekty i z drugiej strony ci, którzy chodzili na mocne zajęcia niech popracują z połączeniem ciała, umysłu, żeby tej mobilizacji, rozluźnienia.

Musieliśmy zrobić tak, że na tych zajęciach, które były quasi crossfitowe, bardziej bym powiedziała funkcjonalne i my to nazwaliśmy physical skills, a nie crossfit. Trzeba było bardzo dużo pracy mobilizacyjnej zrobić, trochę tam nam powstało połączenie jedna sala i druga sala. Tak samo na tej drugiej sali musiałam robić rzeczy, które wychodziły z poza tamtej strefy funkcjonalnej. Uważam, że szczególnie dla kobiet, mężczyźni się obciążeń nie boją, ale kobiety tak, są potrzebne obciążenia zewnętrzne. Zapobiega to osteoporozie, masę mięśniową też trzeba mieć, a nie wszystko się zrobi własnym obciążeniem.

 

T: Są pewne granice.

 

A: Tak, więc pierwsze studio było o tym, drugie studio jest wizualnie inne, bardziej kolorowe, połączenie bieli i czerni jako równowaga i ja już jestem w równowadze, w takiej się czuję i na poziomie dziennym mam, to już się nie gryzie.

 

T: Do studia wrócę, jest tam równowaga, rozumiem, że dużo osób korzysta z zajęć i tych bardziej funkcjonalnych i bodyART w ciągu tygodnia, gdyby sobie ułożyć tydzień, to korzystały z tego i z tego czy raczej przychodzą na jedne zajęcia, są grupy tylko na te zajęcia i tylko na te zajęcia?

 

A: Po pandemii i patrząc na to, że trochę rynek się zmieniał, wychodziliśmy nawet w starym studio bardziej z treningów grupowych na treningi indywidualne. Powstała nam kadra trenerska, głównie w tym momencie mamy treningi personalne. Kadrę trenerską mamy taką, która rozumie nasze filozofię i podejście. Michał też pracuje w takim wydaniu, że dla niego najważniejsza jest sprawność, więc 99,9% mamy treningów personalnych i ja mam swoją grupę moich zapaleńców, które nadal przychodzą do mnie na zajęcia i jestem na dużej sali wynajętej obok szkoły tańca, z którą jesteśmy zaprzyjaźnieni, bo jesteśmy drzwi w drzwi, więc mam swoją przestrzeń do pracy i mogę pracować z zajęciami grupowymi.

Trochę mnie przymusili do tego, żebym to robiła, ale jak najbardziej uwielbiam to robić, praca z grupą ma swoją energię niezastąpioną. Nie mamy aż tak dużo zajęć grupowych, to są dwie godziny w tygodniu i to jest tyle, a reszta to treningi personalne.

 

T: Wykształciliście sobie własną kadrę.

 

A: Wybraliśmy bardziej.

 

T: I sprzedaliście im swoją filozofię.

 

A: Tak. Jedna nasza trenerka jest 100% wychodząca spod naszych skrzydeł, ukierunkowana przez nas, ze swoim podejściem jak to zrobić, ale pracuje jak my. Czasami jak patrzę na nią to mówię “kurcze, chyba czasami nawet uczeń mistrza przerósł”. Dużo pracy jest stricte strukturalnej. Ja się różnię od całej mojej kadry trenerskiej, którą mam w studiu tym, że dużo pracuje duchem i tym co widzę, tym co czuję. Nie tylko dla mnie jest kwestia struktury ważna i pracy strukturalnej, ułożonej, zaplanowany trening, zaprogramowany trening, tylko dla mnie ważny jest bardzo mocno drugi człowiek, który stoi przede mną i to z czym on dzisiaj przychodzi. Wiem, że czuję więcej i widzę więcej.

 

T: Masz intuicję.

 

A: Taką aż czasami za dużą.

 

T: Olu, mam do ciebie ostatnie pytanie, takie które z reguły jest ostatnim pytaniem – jaka jest twoja recepta na ruch?

 

A: Moja recepta na ruch, to jest równowaga. Nie dać się zwariować i nie uderzać stricte “muszę się katować codziennie i nie wiadomo co robić”, tylko z głową podchodzić do tego jak się czuję i jakie rzeczy wybieram, które zbliżają mnie do mojego celu. Dla mnie receptą na ruch jest bycie sprawnym człowiekiem i tym, by wybierać rzeczy które zbliżą mnie do tego bym mając lat 80 mogła sobie spokojnie zawiązać buty, a bardziej zrobić szpagat mając lat 80, jakbym powiedziała jeżeli chodzi o moje cele. Być zawsze sprawna, szczęśliwa i zadowolona ze wszystkiego co się dzieje dookoła.

To, że wybieram również spontaniczną aktywność, chciałabym żeby wszyscy chodzili na nogach, bo tego się nie robi, więc to też jest moja recepta na ruch. Zamykając to klamrą – po pierwsze spontaniczna aktywność, im więcej jej tym lepiej, chodźmy dużo, to jest raz i dwa, wybierajmy taką aktywność, która sprawia nam przyjemność oraz upewnijmy się, że na pewno przybliży nas do celu i zdrowia. Nie wszystko takie jest i też różni się mocno trening na siłowni sylwetkowy od treningu, który przybliża nas do sprawności. Jeżeli zależy nam na sprawności, to upewnijmy się w tym czy trener do którego idziemy na pewno sprawnościowo pracuje. Musimy mieć to na uwadze, bo jeżeli nie, to potem możemy mieć dużo efektów ubocznych. To chyba najważniejsze.

 

T: To jest chyba ten moment, w którym musimy kończyć, scenografia nam się rozpada. Olu, dziękuję ci bardzo.

 

A: Dziękuję ci Tomku również.

 

T: Przypominam wam, podcast Recepta na Ruch pojawia się co środę o godzinie 12:00. Zapraszam do oglądania, oceniania, jakakolwiek aktywność jest ważna, żeby ten podcast szedł w świat i więcej osób go zobaczyło. Dziękuję bardzo i do zobaczenia.

 

A: Dziękuję wam również za uwagę.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *