Piotr Galus – siła odruchu.

Piotr Galus – siła odruchu.

Recepta na ruch
Recepta na ruch
Piotr Galus - siła odruchu.
/

W tym odcinku podcastu wspólnie z Piotrem Galusem rozmawiamy o recepcie na zdrowy i aktywny styl życia.

Piotr Galus – trener zdrowego stylu życia, dziennikarz Polskiego Radia

Z Piotrem rozmawiamy między innymi o:

✅ jego doświadczeniu trenerskim i dziennikarskim

✅ połączeniu obu pasji w jednej pracy

✅ ćwiczeniach „ze słuchu”

✅ motywowaniu ludzi do ruchu

✅ wpływie sportu na samopoczucie

✅ problemach zdrowotnych i ich rozwiązywaniu

✅ jego recepcie na ruch

 

Treść całej rozmowy:

T – Tomasz Chomiuk

P – Piotr Galus

 

T: Cześć, witam was w kolejnym odcinku podcastu Recepta na Ruch. Dzisiaj moim gościem jest Piotr Galus, dziennikarz Polskiego Radia i trener zdrowego stylu życia. Zgadza się wszystko?

 

P: Dzień dobry, wszystko pięknie, idealnie, tak poprosiłem cię żebyś mnie przedstawił.

 

T: Ja się przy okazji nauczę trochę od ciebie, bo moje prowadzenie programu jakim jest Recepta na Ruch dopiero raczkuje, a ty już masz dosyć spore doświadczenie w prowadzeniu czy uczestniczeniu w różnego rodzaju programach telewizyjnych, radiowych.

 

P: Świetnie to robisz, miło, że mnie zaprosiłeś. Chciałem kiedyś usiąść na tym rowerku i tutaj jestem. Niczego nie zmieniaj, bądź sobą, to jest najważniejsze w 2020 roku, aby być sobą i przekazywać treści, które chcesz przekazać ludziom, żeby żyło się lepiej. Wcale nie musimy być piękni, młodzi, bogaci, warto abyśmy nieśli tym, co robimy dodatkową treść, czyli np. właśnie ty niesiesz tę Receptę na Ruch. Ja też trochę, po części te dwie ścieżki zawodowe się mocno pokrywają.

 

T: Powiedziałeś o 2020 roku, w tym roku wystartowała Recepta, już trochę minęło, jest to 74 odcinek.

 

P: Tak długo musiałem czekać, żebyś mnie zaprosił. A rozkręcałeś się, wiem o co chodzi.

 

T: Poza tym im masz więcej odcinków, więcej możesz zaprezentować, tym łatwiej ci przekonać kolejnych gości do tego, żeby chcieli do ciebie przyjść, bo mogli nie wiedzieć czym jest ten program.

 

P: Ja nie na ilość popatrzyłem, ja patrzę na jakość. Odpaliłem kilka twoich podcastów i myślę sobie “o, to jest godny rozmówca”. Nie mówię, że są tacy, którzy nie są godni, tylko wiem, że jak z tobą usiądę to merytorycznie porozmawiam. Nie interesowała mnie liczba wyświetleń, bo dla mnie ważne jest to, żeby 5 osób z naszej rozmowy wyniosło coś dobrego do swojego życia, a nie 1000 osób obejrzało jakąś głupotę czy też wysłuchało pierdoły. Jakość, jakość, jakość.

 

T: Mam nadzieję, że więcej niż 5 osób, ale postawimy na jakość. Zanim przejdziemy do merytorycznej części, to chciałbym dowiedzieć się od ciebie jak twoja ścieżka wyglądała, bo w tej chwili jesteś trenerem zdrowego stylu życia, ale wcześniej to wyglądało inaczej i jak ta kariera się twoja potoczyła w tym kierunku?

 

P: Zanim dotarłem do momentu u ciebie na rowerku, umówmy się, że z mediami mam już dosyć spory przelot, bo prawie od 20 lat współpracuję z radiem i telewizją. Cały czas pracuję w telewizji, to nie jest tak, że jak mnie nie widać, to znaczy, że nie pracuję – po prostu zajmuję się zupełnie innymi projektami. Zaangażowany jestem w to mocno, ale ten duch sportu, aktywności zawsze powodował, że lubiłem robić różne inne rzeczy i zarażać tym innych.

Ostatnio ktoś mi powiedział, że jak twój ogień mocno będzie płonął, to podpalisz wszystkich dookoła, to jest ten ogień, który w sobie mam i myślę, że siedzenie przy biurku w pracy, którą mam na co dzień po 6-7 godzin kumuluje we mnie tyle energii, że muszę ją sprzedawać w sposób sportowy. Mam nadzieję, że w jakiś sposób mi się to udaje. Sytuacja jest bardzo prosta, w okolicach 1 albo 2 roku studiów, gdzie 3-4 lata pracowałem w telewizji interaktywnej, odezwał się do mnie Polsat, że szukają prowadzącego, który miałby poprowadzić program dla dzieci. Pojechałem na casting, wygrałem, poprowadziłem program i to był ten czas, kiedy sportem się nie interesowałem.

To były studia, a jak sam wiesz, na studiach myśli się zupełnie o czymś innym. Nie studiowałem żadnego sportowego kierunku, dopiero później trafiłem na AWF aby zrobić podyplomowo dietetykę, aby rozmawiając z ludźmi, zadając pytania na tematy jedzenia wiedzieć o czym rozmawiamy. Ja nie doradzam, nie rozpisuję diet, ale chciałem wiedzieć o czym mówię. Na przestrzeni ostatnich 10 lat pojawiło się milion pięćset różnych szkoleń.

Wracając do studiów, wtedy interesowała mnie rozrywka, zabawa, miałem świetną pracę, high life. Nie żałuję, świetnie się wybawiłem, wyszalałem i teraz mogę robić zupełnie inne rzeczy, już mnie do ekstremalnych zabaw nie ciągnie. Skończyło się to tym, że nagle po kilku latach studiowania stwierdziłem, że jestem chudym panem z brzuszkiem. Taki typ budowy, somatotypy za bardzo w dzisiejszych czasach nie mają znaczenia, ale chudy pan z brzuszkiem znamy, po prostu nic nie robisz, siedzisz, jesz i ten brzuszek rośnie. Pomyślałem sobie: okej, siłownia, idę na siłownię.

Pamiętam kiedyś przychodząc do klubu na ladzie na recepcji stał puchar, drużyna biegowa w tym klubie zdobyła puchar. Okej, drużyna biegowa, zawsze chciałem biegać, zapiszę się do tej drużyny. Przebiegałem z nimi, zdobyłem Koronę Maratonów Polskich. Moje ciało zmieniło się w drugą stronę, z chudego pana z brzuszkiem zrobiłem się hiperchudym panem bez brzuszka. Lekarz kiedyś powiedział, wtedy już prowadziłem program w radiu, na moje pytanie poza anteną “panie doktorze, mam 186 cm i ważę 69 kg, czy to jest okej?” odpowiedział “świetna waga do biegania”, lekarz też biegał. Z drugiej strony pamiętam, że nawet ubrania rozmiaru S były na mnie za duże, więc zmieniłem rodzaj treningu.

 

T: Rękawki były krótkie.

 

P: Wszystko na mnie po prostu wisiało. Sport z tyłu głowy zawsze był. W momencie kiedy studia się skończyły zająłem się sportem sam dla siebie. Pomyślałem sobie “hej, Gawlus, ale ty lubisz rozmawiać z ludźmi, lubisz ich motywować, może zamieńmy rolę, skoro chodzisz do klubu, to niech oni ci płacą za to, że tam przychodzisz”. Wtedy zakochałem się w rowerach, więc cieszę się, że siedzimy na rowerkach, nawet bez kierownicy bo spinning, indoor cycling był czymś, co otworzyło mi głowę na bycie jeszcze wtedy instruktorem spinning. Od tego się zaczęło, przez 5 lat prowadziłem zajęcia, szkoląc się na całym świecie.

Wypaliłem się trochę, we wszystkim można się wypalić, jeśli prowadzisz coś 3 razy w tygodniu i łącznie wychodzi ci w miesiącu ze 40 godzin, to jest dużo jak idziesz jedną ścieżką. Powoli zacząłem robić różne inne kursy, skończyło się między innymi właśnie dietetyką podyplomową na AWFie.

 

T: Patrzę jak ty kręcisz tym rowerkiem, dosyć szybko, ale myślę, że to chyba z przyzwyczajenia z tamtych zajęć.

 

P: To jestem ja właśnie. Rozumiesz, to jest moja energia, nawet nie czuję tego, że kręcę, ale to jest bardzo dobre, bo muszę ci się przyznać i to będzie wstydliwe. Patrzę na liczbę kroków, którą mamy zrobioną, jest sobota godzina 11:00, spotkaliśmy się a ja mam niespełna 1000 kroków dopiero zrobionych z moich 12000-13000, które chciałbym robić każdego dnia. Jak będę kręcił, to już będę miał wprawione ciało w ruch. Jeżeli kogoś bolą kolana lub strzyka im w kolanach, to jest idealne rozwiązanie.

Kiedyś jakiś lekarz ortopeda mi powiedział, którego miałem okazję poznać, jestem typem wypytującym – 7 minut już na jakimkolwiek rowerze treningowym z wyczuwalnym obciążeniem, czyli takim, że ja sobie kręcę i się nie męczę, delikatnie pracuję, smaruję kolana. W naszych kolanach wytwarza się więcej mazi, która spowoduje, że przy przysiadach, przy chodzeniu, przy bieganiu to kolano będzie bardziej zabezpieczone. Rower treningowy stosuję dziś już tylko po to, żeby nasmarować sobie kolana w prosty sposób. Wiem, że za te 30 minut na tę sobotę, na tydzień będę miał nasmarowane kolana.

 

T: To się wszystko zgadza. Jeśli mówisz o mazi stawowej, to jest tak, że to jest też element rozgrzewki. Jak chcemy przyjmować większe obciążenia, to właśnie w ten sposób musimy stawy nasmarować. Chrząstka stawowa jeszcze bardziej nasiąka mazią, jeszcze lepiej amortyzuje.

 

P: Z punktu widzenia medycznego wytłumacz mi to jeszcze bardziej i wszystkim, którzy nas słuchają, co jest w tym kolanie, co teraz pracuje w kolanie i skąd ta maź się tam bierze? Czy mazią, którą już mamy nawilżamy jeszcze bardziej tę chrząstkę? Czy każdy może to robić, jeżeli już mamy poważne problemy z kolanami? Przepraszam, wiem, że to ty miałeś pytać.

 

T: Nie będę wchodził w szczegóły, bo moglibyśmy rozmawiać bardzo długo na ten temat, może jeszcze przy okazji innych odcinków.

 

P: Tak mi wytłumacz jak ja mam to tłumaczyć ludziom.

 

T: Chciałbym, żeby to zrozumiał każdy. To co zacząłeś, czyli w efekcie ruchu mazi stawowej jest coraz więcej. Ona jest równomiernie rozprowadzana po różnych strukturach, które znajdują się w stawie i dociera do chrząstki stawowej, to jest główna zaleta tego. Maź też odżywia staw, więc to dodatkowo powoduje, że stawy jeśli odpowiednio będą ruszane, bez obciążenia nadmiernego, które nie powoduje bólu, to jest takim ograniczeniem typowym.

Jeśli zaczyna nas podczas ruchu coś boleć, to znaczy, że ten ruch nie jest na ten moment właściwy, być może wymaga to trochę wytrenowania, progresowania odpowiednio tych ćwiczeń, żeby ten staw na tyle się wzmocnił, aby ruch który wcześniej bolał, już później nie bolał. Maź stawowa ma nawilżyć, nasmarować wszystkie elementy.

 

P: Jeśli jej się pojawia więcej? Kolano i organizm produkuje więcej czy wykorzystuje to co jest i dopiero wtedy wtłacza w chrząstkę w trakcie delikatnego ruchu, bez wyczuwalnego oporu? To też jest ważne, aby bardziej nie uszkadzać, tylko pomóc kolanu.

 

T: Bardzo ważne też jest nawodnienie, żeby mazi stawowej było odpowiednio dużo, to też musimy się odpowiednio nawadniać, skądś musi się ta maź stawowa wziąć.

 

P: A można jej nie mieć w ogóle lub mieć problem z tworzeniem?

 

T: Jakbyśmy nie mieli jej w ogóle, to tak jakby silnik pracował bez oleju, długo by nie popracował.

 

P: Ale są takie przypadki, ludzie bardzo często chodzą do lekarza, wypełniają sobie kolana kwasem hialuronowym przez to, że nie mają tej mazi za dużo.

 

T: Różne substancje się w tej chwili aplikuje do stawu, czy to kwas czy kolagen, cokolwiek, po to żeby podreperować trochę ten staw.

 

P: A czy kolagen, który zjadamy naprawdę trafi do kolana?

 

T: Trafia wszędzie i jest jeszcze różna wchłanialność, ale już bym zostawił temat kolan.

 

P: Przepraszam, mnie to po prostu interesuje. Patrzę na ciebie, mam lekkie zboczenie związane z prowadzeniem zajęć, ja sobie od razu ustawiłem siodełko wyżej, aby nie jechać w przykucu, bo to jest jednak krzesło biurowe, a nie rower, co nie zmienia faktu, że krzesło biurowe musi być prawidłowo ustawione. Widzę u ciebie, że krzyżujesz prawe kolano bardzo do środka, czy tu masz defekt?

 

T: W twoim kierunku bardziej się skręcam.

 

P: Zawsze pamiętam na zajęciach, znowu wracamy do tego, że będąc perfekcjonistą musiałem czasami zamykać oczy jeżeli nie mogłem czegoś kogoś nauczyć. Zdarzają się tacy podopieczni, którzy będą oporni, będą mieli swoje przyzwyczajenia i już nie ma co cisnąć takich osób. Naoglądał się, że kolarz jedzie zawsze z kolanami do środka, ale kto powiedział, że kolarstwo zawodowe jest zdrowe, że on sobie tych kolan nie zniszczy. Będąc instruktorem na zajęciach muszę dbać o twoje zdrowie, poprawić je, a nie zniszczyć. Nieważne, zamykamy temat.

 

T: Jesteś świetnym motywatorem. W jaki sposób się motywuje ludzi na odległość? Prowadzisz dużo zajęć na odległość, czym to się różni od tego, co robiłeś na rowerkach, w porównaniu do tego jak prowadzisz programy radiowe, telewizyjne, na youtube? W jaki sposób motywujesz ludzi, chcesz im pomagać utrzymać zdrowie, poprawić zdrowie, jak to robisz najskuteczniej?

 

P: Jestem tym typem, że dla mnie social media pokazują dobry świat. Moje algorytmy pokazują mi fajne rzeczy i one mnie nie dołują. Musimy też o tym powiedzieć, zaczniemy od social mediów, przejdziemy do treningów na żywo. Patrząc na ludzi wysportowanych w internecie nie dołuję się, że ja tak wyglądam. Oni mnie samym swoim wyglądem motywują, to jest kwestia ustawienia czegoś w głowie. Mam w głowie pstryczek, on się tak ustawił i tak jest, jeżeli ja widzę wysportowanego człowieka, to sobie myślę “też bym chciał tak wyglądać, ciekawe co on zrobił, że tak wygląda”. Wchodzę głębiej, sprawdzam co trenuje, co robi, aha, tego nie robię, może powinienem to dodać do siebie, przetestuję, zobaczę, może wprowadzę, może nie.

Zacznijmy od tego, że jeżeli jesteśmy w grupie osób, których social media i świat obrazkowo-filmowy motywuje, to możemy z tego korzystać pełnymi garściami. Jeżeli to nas dołuje, bo też tak może być, “o nie, ja tak nie wyglądam, nigdy tak nie będę wyglądał”, bo tak mamy głowę ustawioną no to sory, niestety musimy ograniczać kolorowe obrazki i skorzystać z porady specjalisty, czy to będzie psychoterapeuta czy psychodietetyk, bardzo ważna funkcja, myślę, że już doceniana na polskim rynku. Zastanawiam się czy tylko tutaj w Warszawie, w tej bańce, w której mieszkamy, bo trochę tak jest i wiemy, że są psychodietetycy i że można się udać, czy też tak jest w całej Polsce.

 

T: Jest coraz lepiej.

 

P: Na szczęście internet pozwala spotkać się, to wtedy ograniczamy kolorowe obrazki w internecie i staramy się pracować z człowiekiem jeden na jeden, przyzwyczajając się poprzez lustro do swojego wyglądu, akceptując siebie i obserwując zmianę, którą dokonujemy sami, własnymi rękoma i własnymi siłami. To jest ta jedna rzecz, social media, które wpływają na nas albo na plus, albo na minus, wybór należy do was.

Dwa – treningi na żywo. To dzięki pandemii ta gałąź fitnessu bardzo mocno w Polsce się rozwinęła, bo musieliśmy nagle wyjść do ludzi poprzez obrazek, poprzez nagranie internetowe czy też na żywo. Nie mówię tutaj o tzw. trenerkach wszystkich Polek i Polaków, bo one to robią od dawna, ale one zorganizowały wokół siebie ludzi, tylko nagle musieliśmy wyjść do tych, którzy nigdy tego nie robili i którzy zawsze mieli kontakt ze swoim trenerem, instruktorem, na sali fitness, bo woleli tę formę, nie do tych, którzy już ćwiczyli z kimś przez internet.

Co trzeba było zrobić? Trzeba było się nauczyć mówić prostym językiem. Tutaj przydało się doświadczenie radiowe, czyli gimnastyka poranna z Jedynki, gdzie ja rano mam tylko 5 minut, jeszcze bez transmisji facebookowej, gdzie muszę słowem, z zamkniętymi oczami wyobrazić sobie w głowie jak przekazać ruch, nawet skomplikowany, żeby ktoś po drugiej stronie radia, nie telewizora czy Facebooka, ze słuchu odtworzył to. Nasze zmysły są na tyle tak bardzo fantastycznie rozbudowane, że my ten zmysł słuchu mamy bardziej wrażliwy niż zmysł wzroku, tłumaczę o co chodzi. Jeżeli oglądacie coś w telewizji, w internecie i dźwięk jest paskudny, choćby obrazek był w 4K i piękny kolorowy, nie będziecie tego oglądali. Dźwięk musi być żyleta zawsze, a obrazek może być najbardziej zapikselowany i tak będziecie to oglądali, bo będziecie słuchali. To się sprawdziło w radiu.

 

T: W podcastach też się sprawdza.

 

P: Właśnie, dlatego staram się nie krzyczeć, staram się mówić delikatnie, chociaż jak się podniecam w mówieniu to bywa inaczej, będziesz musiał wyrównać dźwięki. Sprawdziło się to, bo odezwali się do nas nauczyciele z Lasek, ze szkoły, do której uczęszczają ludzie niewidomi z Mazowsza i nie tylko, z całej Polski. Oni słuchają nas, bo w końcu ktoś zaczął prawidłowo tłumaczyć ćwiczenia. Chcieli abyśmy nagrali im dłuższe formy, więc to jest szacun dla mnie, dla moich koleżanek z którymi pracuję, dla Natalii Filipp oraz Natalii Litwiniuk, że my nauczyliśmy się przekazywać słowem ćwiczenia, bez obrazka.

 

T: W takim razie ja bym poprosił o krótką próbkę jednego ćwiczenia, dla osób które nas słuchają a nie oglądają.

 

P: To muszę zejść, ja to nagrywam w domu, ja naprawdę ćwiczę. To nie jest tak, że ja siądę i sobie mówię, chociaż uwierz mi, zdarza się, że trochę muszę markować sapnięcia, bo umówmy się, bardzo często nagrywam coś na ostatnią chwilę “ojej, miałem wysłać do 18:00 dźwięk na rano do radia, a jest 17:59” i wtedy trochę się zmuszam, żeby to brzmiało tak realistycznie. Trzeba zamknąć oczy, spojrzeć na siebie w lustro, dobrze że widzisz, to chociażby najzwyklejszy przysiad. Zejdę sobie z tego rowerka. Jeżeli słuchają nas na podcaście, to i tak tylko słuchają, nie widzą. Tutaj jak będziesz na youtube to weź wyczernij ekran.

Trzeba stanąć na szerokość bioder ustawiając stopy. Postarajcie się pięty ustawić pod pośladkami, rozsuńcie delikatnie palce stóp, lekko w prawo prawą stopę, lekko w lewo lewą stopę, tak aby patrząc w dół zobaczyć, że palce rozchodzą się w kształt litery V, ale nie za bardzo, nie stajemy jak baletnice. To jest to porównanie, wszyscy wiedzą jak baletnica staje, pyk, staję mocno, z rozszerzonymi palcami. Mówię: nie jak baletnica, czyli robimy lekką literkę V. Prostujemy plecy, ściągamy łopatki, wypinamy biodra lekko w tył, kolana w przód i schodzimy. Pilnujemy kolan nad stopami, nad czwartym i piątym palcem. Powoli do góry. To jest tak naprawdę cała magia, ja wiem że nie zrobiłem teraz pełnego przysiadu, miałem tylko zamarkować.

 

T: Z kadru by cię wywaliło.

 

P: Miałem tylko zamarkować dźwiękiem jak obrazowo to musi wyglądać. Musisz powiedzieć, przywołać rzeczy, które ludzie znają, typu baletnica, wszyscy już wiedzą jak baletnica rozstawia stopy. Jeżeli powiesz “literka V”, to wszyscy wiedzą jak ustawić stopy, żeby wyglądały jak V, żeby kolano szło nad stopą, tego się nie słyszy nawet często na zajęciach, a tutaj nie możesz nikogo uszkodzić, udało się przez 3 lata nie otrzymać żadnej skargi do krajowej, nikt nie napisał, że musi się rehabilitować po naszych zajęciach, to jest sukces.

 

T: Tak, bo jednak zachęciliście, ale nikomu nie zrobiliście krzywdy.

 

P: A wiesz kogo my zachęciliśmy? Tak naprawdę odbiorcami naszej gimnastyki porannej są również młode osoby, ale one się nie wychylają, czy to w komentarzach czy bezpośrednio. Wychylają się osoby 50+, 45-50+, nawet 75.

 

T: A jaki jest przekrój w radiu?

 

P: Myślę, że dzisiaj nie ma co myśleć o tym jaką mamy słuchalność, bo w radiu to jest zupełnie coś innego. Radio się rano przerzuca jak się jedzie samochodem, musisz wiedzieć, że ta 4-5 minutowa gimnastyka poranna leci o 5:45. Wiesz dlaczego? Dlatego, że pierwsza gimnastyka poranna, w Pierwszym Programie Polskiego Radia 90 lat temu była emitowana o 5:45. Tradycja, przez 90 lat świat się zmienił, my nie wstajemy już dzisiaj do zwierząt, które hodujemy, trochę później możemy się obudzić, ale nadal jest mnóstwo osób, które wstają przed godziną 6:00.

Zadaniem tej gimnastyki o 5:45 jest zasiać ziarno, wrzucić do tej głowy informację, że jest coś takiego jak aktywność fizyczna i ktoś ćwiczy. Skoro ja o tej 5:45 powiem tej osobie, która jedzie na 6:00 do pracy, bo przecież ludzie jeżdżą na 6:00 do pracy, co prawda mniej niż 90 lat temu tych osób wstaje tak wcześnie, są kierowcy autobusów, wiem kto do nas pisze. Emeryci i renciści, bo w pewnym wieku się już po prostu wcześnie wstaje. Te 5 minut to jest zasianie ziarna, później mamy o 6:30 transmisję na Facebooku, uwierz mi, punkt 7:00 spada oglądalność, bo to jest ten moment, w którym trzeba powoli wyjść do pracy i szykować się. Naprawdę o 6:30 potrafi 100 osób na żywo odpalić Facebooka, żeby oglądać.

Facebook, gdzie ta transmisja zostaje osiąga ogromne później wyświetlenia w ciągu dnia i tam trafiamy do wszystkich. Nie chcę mówić o tym kto nas słucha, bo to ma znaczenie, ale nie tak bardzo na Facebooku.

 

T: Co tobie daje sport? Poza tym, że twoja sylwetka się zmieniała.

 

P: Kasę. Na tym można świetnie zarobić, nie oszukujmy się. Wakacje, samochody, domy, jachty, rozumiesz.

 

T: Mieliśmy rozmawiać też o tym, jak wpływa na głowę, a nie tylko na portfel.

 

P: Jak jest kasa, to jest dobrze, co ja mam ci mówić. Jak masz kasę, czujesz się bezpiecznie. Żarty żartami, ciężki kawałek chleba, ale to jest ten rodzaj pracy, który wykonujesz i nie czujesz, że pracujesz. Czujesz zmęczenie fizyczne, ale psychicznie orgazm, orgazm psychiczny, zmęczenie fizyczne, zamykamy się, jesteśmy szczęśliwymi ludźmi.

 

T: Masz bardzo duże doświadczenie jeśli chodzi o motywowanie, prowadzenie zajęć, co widzisz u swoich słuchaczy, u swoich podopiecznych, tych, którzy oglądają te programy? Dostajesz pewnie wiadomości, feedback, co twoim zdaniem u nich się zmienia? To, że weszli z takiego trybu kanapowca – tak jak sam miałeś przez pewien okres – z trybu kanapowca w osobę, która aktywnie uprawia formę aktywności?

 

P: To zależy kto jaki ma cel, to też o to chodzi. Nie wiem jak jest z tymi, którzy po prostu dołączyli i sobie ćwiczą dla satysfakcji własnej, ale przeważnie pytam wszystkich, nawet przez internet: “jak będziesz wiedział, wiedziała jaki masz cel, to go osiągniesz, ze mną, nie ze mną nauczysz się, możesz mnie zabrać na siłownię, nie musisz, wybór należy do ciebie, ja chcę w tobie chociaż troszeczkę zasiać tego ziarna, chcę podpalić cię swoim płomieniem abyś żyła aktywnie, czy ty będziesz chodził, jeździł rowerem, czy chodził na zajęcia, wybór należy do ciebie”.

Sport nie jest dla wszystkich, powiedzmy to wprost, sport nie jest dla wszystkich, nie każdy musi kochać aktywność fizyczną. To, że medycyna nam powie bez ruchu umieramy – tak, no ale dobrze, ktoś musi też umrzeć. Umówmy się, ktoś musi umrzeć, aby ktoś żyć mógł, to jest taka selekcja trochę.

 

T: Nie każdy też idzie w kierunku palenia, picia itd., to też są wybory, tak samo możesz wybrać. Jak już wchodzi w chorobę, to już nie do końca jest wybór, bo jest uzależnienie, ale tutaj każdy może wybrać czy być aktywnym, czy nie być aktywnym. Rekomendują wszyscy, żeby jednak te minimum dla zachowania zdrowia, trochę się poruszać.

 

P: Ja nie mam cierpliwości, ławka mojej cierpliwości jest bardzo krótka. Wybieram opcję na tzw. osiołka, czyli ty nic nie musisz, a jak chcesz – zapraszam do współpracy. Jak chcesz możesz zrobić ze mną i będzie naprawdę przyjemnie. Wiesz, co mam na myśli, nie musisz ćwiczyć, dołącz do tej grupy, która nie ćwiczy, jeżeli to ci się podoba i ja wtedy też się lepiej czuję z takimi ludźmi, bo ja kocham pracować z ludźmi, którzy mają określony cel, są zaangażowani, a ja mam generalnie wojskowe wychowanie, mam dryg nie znoszącego sprzeciwu człowieka. To też nie jest tak, że ja nie jestem elastyczny, tylko że jak prowadzę zajęcia, to wymagam 100%.

 

T: To jest trochę pójście na łatwiznę, bo takich którzy są chętni, zaangażowani, to oczywiście fajnie się z nimi ćwiczy, trenuje, ale czy nie więcej satysfakcji byłoby gdybyś przekonał osobę, która nie do końca chce, wie czy to się jej będzie podobało czy nie? Czy nie będziesz miał większej satysfakcji jak przekonasz taką osobę i wiesz, że rzeczywiście miałeś mega wpływ na to, co później się dzieje ze zdrowym trybem życia?

 

P: Mam złe doświadczenia. Koloryzując trochę, przychodziły do mnie osoby, które pragnęły zmiany w swoim życiu. Poświęcałem im swój czas i nic z tego się nie wydarzyło więcej. Proponowałem, chciałem, miałem taki etap w swoim życiu, że będę naprawiał świat i będę naprawiał ludzi i skończyłem z tym. Po prostu skończyłem, bo jeżeli chcę, aby to zajęcie było dla mnie satysfakcjonujące i przyjemne, dawało mi radość, to będę pracował z ludźmi, którzy tego chcą.

Okej, może będzie i znajdzie się część instruktorów, która będzie ciągnęła tych, którzy bardzo tego nie chcą, a muszą lub nie potrafią naprawdę się w tym odnaleźć. Ja chcę pomóc zawsze, ale jeżeli ktoś nie chce, to dlaczego ja mam na siłę coś robić. Ja wcale nie będę miał satysfakcji z tego, że jednej osobie udało mi się super pomóc, a 10 nic nie zrobiło. Mam satysfakcję w momencie kiedy mój podopieczny mówi do mnie “Piotrek, przestały mnie boleć kolana. Piotrek, w końcu moje ciało zaczyna wyglądać. Piotrek, czuję się dobrze psychicznie”.

 

T: Jak to jest z tą psychiką? Co się zmienia u tych osób?

 

P: Stają się pozytywni, podnoszą wyżej głowę, mają jasne myśli. Miałem jedną taką dziewczynę, z którą pracowałem ponad 3 lata. Ona świadomie przychodziła do mnie na zajęcia, bo wiedziała że po prostu musi się ruszać, ale powiedziała, że nie wie co to są endorfiny. Był wtedy jeszcze ten etap w moim życiu, gdzie gimnastykowałem się umysłowo, fizycznie, aby jak pajac przed nią i razem z nią zrobić wszystko, żeby wywołać w niej te endorfiny. Nie wiem czy z medycznego punktu widzenia jest to możliwe, że u niej się to nie pojawiało lub też nie potrafiła rozpoznać tych sygnałów, tej chemii w swoim organizmie, ale jedna taka osoba mi się trafiła. Dzisiaj ze sobą nie współpracujemy, za daleko teraz mieszkamy od siebie.

 

T: Jeszcze jeden temat chciałem z tobą poruszyć. Pracowałeś z dziećmi przez jakiś dłuższy czas. Wiem, że nie padła nazwa tego programu, który prowadziłeś, prowadziłeś program Hugo, mega popularny. Sam oglądałem, ty też trochę musiałeś.

 

P: Ja Hugo najpierw oglądałem w niemieckiej telewizji i tak sobie pomyślałem kiedy byłem dzieckiem, gdyby ten program był w Polsce. Można zadzwonić, zagrać, wow, ale to jest super. Pyk, program pojawił się w Polsce i później nagle ja się w tym programie znalazłem po drugiej stronie, jako świadomy użytkownik pilota i życia. Generalnie ja tak mam, że jak sobie coś wymyślę i zaplanuję, to nawet jeżeli głośno o tym nie mówię, to gdzieś to się w moim życiu pojawia.

 

T: Gratuluję, ale program, to nie tylko był sam program, bo później były różne akcje w Polsce gdzie organizowałeś festyny.

 

P: Śmiać mi się chce, bo byłem ostatnio u znajomego w Ostrowcu Świętokrzyskim, jechaliśmy grupą znajomych i tak myślę sobie “ja chyba tu kiedyś byłem”. Otwierałem ten supermarket, byłem, otwierałem supermarket. Takie czasy były.

 

T: Z Hugo rozumiem?

 

P: Oczywiście, że tak. 15 lat temu jeździliśmy, otwieraliśmy supermarkety. Najfajniejszymi wyjazdami zawsze były te konkursy piosenki Hugo, tam była płyta z piosenkami śpiewanymi przez Bartka Wronę między innymi. Dzieciaki z różnych szkół miały zawsze swojego jednego reprezentanta i gdzieś w domu kultury, w kinie, w miejscowościach powiatowych spotykaliśmy się. Wiadomo, dzieci miały wtedy wolne w szkole, więc przyjeżdżały całe autokary, widownia wypełniona, prowadziłem mini plebiscyt, która szkoła najlepiej wykona nasz utwór. Moim zadaniem było zapowiadanie tych młodych piosenkarzy. Super zabawa dla nich, dla mnie przyjemność kontaktu z dziećmi. Jeszcze wtedy sportem się nie zajmowałem, więc nie ćwiczyłem z nimi.

 

T: Szkoda, ale później zająłeś się sportem. Czy też z dziećmi pracujesz czy niekoniecznie?

 

P: Nie miałem jeszcze okazji pracy z dziećmi poza dziećmi mojego brata, które są bardzo aktywne i one kochają z wujkiem ćwiczyć. Wiem, że odpalają często zajęcia na Facebooku i próbują, tak jak to 5 i 2 latka może się powyginać trochę, ale ważne, że ta aktywność jest im pokazywana. Od samego początku mój brat z bratową pokazują, że wujek ćwiczy, że można, że to jest fajne, jak przyjeżdżam to też się z nimi w ten sposób bawię czy też nawet nagrałem coś kiedyś z Jagodą, co udostępniliśmy, pokazując że można połączyć pokolenia, że ten ruch w rodzinie jest bardzo ważny, bo czym skorupka nasiąknie za młodu, tym na starość będzie się dzieliła.

 

T: Jasne jest, że ciężko jest dzieciom wmówić, że sport, ruch jest dobry jak samemu się nie pokazuje, że się to robi.

 

P: Dwa dni temu byłem w jednej z restauracji fast foodowych na kawie. Obok mnie siedziała polska rodzina, 2+1. Córka ze 12 lat, mama i ojciec wpatrzeni w telefony, średnio interesujący się tym, co je dziecko. Dziecko piło wodę, ojciec pił colę, córka błagała go o łyka coli. Chciałem podejść tam, zabrać mu tę colę, wylać na nią te colę. Jeżeli siedzę z dzieckiem, 12 letnią dziewczynką, w której budzi się cała hormonalność do życia, jest bałagan w głowie i ona prosi go o colę, matka siedzi “nie, nie dostaniesz”, ojciec “zapomnij, nawet nie patrz”, to po co oni sobie kupili tę colę i przy niej ją piją?

Pokazują jej, są na hamburgerze, jedzą go – luz, może się każdemu zdarzyć, nie bądźmy skrajni, nie popadajmy w skrajności. Kiedy nie chcemy dać dziecku i podzielić się z tym dzieckiem napojem, który jest niezdrowy, to po co go pijemy przy nim?

 

T: Tak samo z ruchem.

 

P: Fajnie by było, gdyby jej pokazywali ten ruch.

 

T: Mówię w drugą stronę, że jeśli nie pokazują, to w ten sam sposób działają.

 

P: Tutaj włączył się ten raptus mój, siedziałem w takiej odległości jak teraz siedzimy, nie mogłem się skupić na przyjemności z picia kawy, bo ta sytuacja wyprowadziła mnie z równowagi, ale mówię, nie będę się wtrącał, bo jeszcze dostanę w mordę.

 

T: Cola może działać pobudzająco.

 

P: Doceniam to, że oni nie chcieli jej dać tej coli, tylko ten malutki błąd, że pili przy niej. Cola jest dla dorosłych, u mnie tak było zawsze w domu i już teraz wiem, że chodziło o to, że jest do drinków. Do dzisiaj się śmiejemy z całym moim kuzynostwem, “zostaw, jest cola w lodówce, ale pamiętaj, ona jest tylko dla dorosłych, bo do drinków”. Nasiąkłem tym i wiem do czego jest cola, do drinków.

 

T: Piotrek, to na koniec, oglądałeś kilka odcinków, chyba z raz mi się nie udało zadać tego pytania – jaka jest twoja recepta na ruch?

 

P: Siła odruchu. Zauważyłem, że im więcej leżę, im mniej robię, tym mniej mi się chce. Jeżeli chcę prowadzić taki tryb życia jaki prowadzę, że chcę aktywnie uprawiać sport, chcę być tym płomieniem ciągle i chcę mieć siłę na pracę, wróćmy do tego, że mówiłem kasa, kasa, tak super, to wiadomo że to różnie z tym bywa, to jest ta pasja. Nie zawsze trzeba zarobić mega pieniądze, a ta satysfakcja jest ważniejsza niż milion dolarów z uprawiania sportu i dzielenia się tym. Po prostu im więcej się ruszam, tym więcej mam energii.

Trzeba znaleźć granicę, bo wielokrotnie w moim życiu pojawiły się takie sytuacje, że nie zauważyłem przetrenowania i przepracowania. Popadałem w ciągi przeziębień i chorób. Nie wiedziałem skąd to się bierze, myśląc przecież, że jestem aktywny, dobrze się odżywiam, jestem super zdrowy, dlaczego choruję? Okazało się, że to prowadzenie zajęć po 40 godzin w miesiącu, które w przypadku zajęć na rowerze, musisz jechać. To nie jest tak, że chodzisz po sali i mówisz. Były takie momenty, że byłem przepracowany, przetrenowany, bo do tego też można się doprowadzić.

Trzeba znaleźć tę liczbę kroków, tę liczbę aktywności w tygodniu, która sprawi, że nasz organizm będzie silniejszy czyli trzeba czasami przegiąć, żeby zobaczyć, że to było za dużo. Trzeba spaść na dno i odbić się od niego, chociaż widzisz, musimy to powiedzieć, jestem aktywny, zdrowo się odżywiam, uprawiam sport, promuję go, a mój organizm odwdzięczył się za to chorobą przewlekłą, autoimmunologiczną nad którą sam nie zapanuję, choćbym medytował, uprawiał jogę, oddychał i robił to, co jest wskazane, bo przy chorobach przewlekłych tak jak moja, mam wrzodziejące zapalenie jelita grubego, tego nikomu nie zazdroszczę.

To też mówię do wszystkich osób chorych na różne choroby przewlekłe, na które nie wynaleziono jeszcze lekarstw, gdzie mamy remisje, w których czujemy się w miarę dobrze- miejmy cel. Tym moim celem w najgorszym momencie, jak dopadła mnie ta choroba 1,5 roku temu, cały czas było to światełko, że ja jeszcze będę znowu dobrze wyglądał. To spowodowało, że schudłem 10 kg, straciłem siłę, mógłbym się poddać, ale nie, ja ciągle – znowu wracamy do social mediów – motywowały mnie te obrazki, chciałem wrócić do sprawności. Patrzyłem na swoje zdjęcia, Galus, jeszcze będziesz tak wyglądał, albo tak jak ten, albo będziesz robił to, co robi ta dziewczyna, małymi krokami.

Ruch leczy, leczy na różne sposoby. On leczy głowę, bo ją rozjaśnia, jeśli chodzi o nasz umysł. Leczy ciało, jeżeli nie będziemy przeginali, będziemy mogli jak najwięcej z tym ciałem jak najdłużej robić. Dwa dni temu w mojej przychodni gastroenterologicznej poznałem panią Jadzię lat 79. To jest tak, że ja chodząc do swojego lekarza spotykam się głównie z ludźmi starszymi, więc to też jest ta niesprawiedliwość, dlaczego ja już tam jestem, ale okej, pogodziłem się z tym.

Znajomość z panią Jadzią może na początku zaczęła się niesympatycznie, bo w polskiej służbie zdrowia walczysz o miejsce nie tylko w kolejce, ale i do lekarza, kto na którą godzinę, znasz tę sytuację. Mówię “proszę pani, nie byłem zapisany, ale pani doktor mówi, że mogę wejść do niej kiedy chcę” jestem na tyle uprzejmy, że pytam się kto jest ostatni i pani nagle mi wyskakuje, że ona 16 litrów krwi oddała w życiu, cała historia.

Spoko, doszliśmy do porozumienia takiego, że wychodząc z tej przychodni głaskała mnie po plecach, mówiła synek, bo zaktualizowałem jej telefon. 79 lat, smartfon, założyłem Facebooka, założyłem Ubera aby mogła jeździć taksówkami.

Zaczęło się od tego, że powiedziała, że kiedyś siedziała do 11 w nocy w tej kolejce i dzisiaj nie chce, musiała do Zielonki wracać taksówką, płaciła 130 zł. Złapałem się za głowę, jak w 2022 roku można tyle za taksówkę zapłacić. Przylukałem smartfona, zrobiłem jej wszystko i założyłem jej messengera aby mogła widzieć się z Sabinką, o której opowiadała, nić porozumienia. Mówię o pani Jadzi dlatego, że ma 79 lat, codziennie chodzi 5 km na kijki. Chodzi z sąsiadką, ale “panie Piotrze, ona jest za wolna, ja muszę iść, wracam do niej, iść, wracam do niej, robię 2 razy więcej tego treningu niż ona, przez całe życie byłam taka aktywna”. Pomyślałem sobie: chcę być jak pani Jadzia, która przeszła mnóstwo chorób, ale mówi że zawsze ruch powodował, że to ją ciągnęło do góry.

Jeszcze w wieku 79 lat miała raka wargi i miała przeszczep, trudna choroba. Pięknie jej wszystko zrobili, wygląda w miarę normalnie twarz, ale też się nie poddała. Mówi: panie Piotrze ruch to jest coś, co mnie motywuje codziennie do tego, żeby wstać, pójść na te kijki i świat się zmienia. Tutaj myślę, że to jest piękna puenta, pani Jadzia lat 79. Pani Jadziu bardzo panią pozdrawiam, abyśmy my wszyscy Polacy byli tacy jak pani Jadzia.

 

T: Piotrek, dziękuję ci bardzo za twoją receptę i przekazanie recepty od pani Jadzi.

 

P: Miała być ode mnie, a tak naprawdę historia z życia wzięta. To jest prawda, my musimy się uczyć od starszych, doświadczonych. Idę na kijki w takim razie.

 

T: Ja też mam kijki, także możemy się umówić kiedyś. Też będę musiał pewnie czekać aż pójdziesz tam i spowrotem.

 

P: Panią Jadzię trzeba ogarnąć, bo ona nam pokaże. Z tymi kijkami to jest tak, że wcale one takie łatwe nie są.

 

T: Jestem instruktorem nordic walking, więc możemy się umówić.

 

P: Znasz Aśkę Piotrowską?

 

T: Nie chyba.

 

P: Musisz nagrać z nią podcast, koniecznie. Asiu przepraszam, ale jesteś kochaną, najlepszą nauczycielką wychowania fizycznego w tym mieście, w Warszawie. Jesteś pracownikiem dydaktycznym AWFu i kochasz nordic walking, promujesz ten sport i wiem, że pokazałaś wielu młodym osobom, nastolatkom, które zabrałaś na kijki, że ciebie nie dogonią.

 

T: Myślę, że po tym to już nie będzie wyjścia.

 

P: Sorry Asia.

 

T: Zapraszamy. Dziękuję ci bardzo.

 

P: Dziękuję bardzo.

 

T: Przypominam, że podcast Recepta na Ruch jest co środę o godzinie 12:00. Komentujcie, oceniajcie, zapraszamy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *